Ńemy - Ń [2014] - recenzja
Wstęp:
Ńemy – postać dla ludzi niekoniecznie „wczutych” w rapowe środowisko, poniekąd anonimowa. Nie każdy przecież musi znać jego producenckie sukcesy, takie jak zwycięstwo ogólnoświatowego "The Man With The Iron Fists Remix Contest", organizowanego przez legendę z Wu-Tang Clanu - RZA. Ja sam, pamiętałem go jedynie z akcji Popk**era „Młode Wilki 2012”, kiedy to w młodo wilczym posse cut'cie, pozostawił jedną z najciekawszych zwrotek edycji. Zwrotka dobra, jednak moja zajawka w tamtym czasie znikoma, tak też, po raz kolejny o Ńemym usłyszałem dopiero w połowie 2014 roku, kiedy to Prosto ogłosiło zakontraktowanie tego zawodnika. Wtedy to obiecałem sobie, że jego legalny debiut nie zostanie przeze mnie pominięty. Tak też się stało.
Całokształt:
Jak sobie obiecałem, tak też uczyniłem i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że się nie zawiodłem. Różnorodność stylistyczna, brzmieniowa i tematyczna, jaką Ńemy uraczył nas na swoim legalnym debiucie, sprawia, że niemalże pożeram ten album przy każdym z odsłuchów. Wielu słuchaczy uważa, że jeżeli raper sam produkuje sobie bity, to jedynie działa sobie na szkodę. W tym wypadku podobne stwierdzenie zdecydowanie legło by w gruzach, gdyż na „Ń” raper/producent ewidentnie pokazuje, że wie, co dokładnie mu w duszy gra. Na płycie znajdziemy prawdziwy miszmasz tematyczny. Od egzystencjalnego „Żyć wietrznie”, gdzie Ńemy porusza tematykę życia wiecznego, po „Guzik”, który jest swoistym protest songiem, przeciwko działaniom mediom, aż do „Ń Styl” gdzie artysta pokazuje przekrój swoich umiejętności i kończąc na „Byłaś tą” który kapitalnie spełnia się w roli komicznego love songu i jest jednym z moich faworytów w tej kategorii. Mówi się, że polscy raperzy nie powinni próbować nawijać, w języku ich kolegów zza Oceanu, gdyż najwyraźniej im to nie wychodzi. Czy Ńemy zalicza się do tej grupy? Ciężko mi to stwierdzić jednoznacznie, jednak warto zaznaczyć, iż próbował tego aż na trzech utworach „Pain”, „Sick Pro” oraz „Polish Dictionary”. Warto wyróżnić również track, w którym zastosowany został bardzo ciekawy zabieg aliteracji, a mianowicie mowa o numerze „Na P” – warto sprawdzić, bo to kawał dobrej roboty. Tak więc jak wspominałem na samym początku, „Ń” to materiał, który dzięki swojej różnorodności sprawi, iż nie jesteśmy w stanie przejść obok niego obojętnie.
Goście:
Na „Ń” znajdziemy jedynie jednego gościa, co ukazuje dobitnie, jak bardzo sam autor chciał wykazać się swoimi umiejętnościami. W numerze „Guzik” gospodarza wspiera niejaki Biskup, który pozostawi solidną zwrotkę która uwypukla wady obecnie działających mediów oraz ogólnie pojętego show-biznesu. Gościnna zwrotka solidna, jednak zdecydowanie odstaje od reszty zapodanej przez gospodarza. Mimo dużych starań, dysproporcja sk**u dostrzegana jest gołym okiem.
Bity:
Jak pisałem już wcześniej, paradoksalnie dużym atutem Ńemego jest fakt, iż sam wyprodukował sobie bity na debiutancki album. Kilka z nich oczywiście nie wpadło w moje gusta, tak jak ten zapodany do utworu „Słońce”, jednak sztosy pod którymi nawinięte jest „Ń Styl” czy „Żyć Wietrznie”, ukazują dobitnie, że oprócz niewątpliwych umiejętności rapowych, pan Niemczyk jest również wspaniałym producentem. Człowiek orkiestra chciałoby się rzec.
Wersja fizyczna:
Niby legalny debiut, niby Prosto, a dostajemy, nie bójmy się tego powiedzieć, badziewny kartonik zwany potocznie digipackiem. Szata graficzna co prawda jest inspirująca poprzez swoją prostotę, jednak moim skromnym zdaniem – zbyt monotonna. Kolejną rzeczą do której chciałbym się przyczepić to fakt, że jeżeli dostaję już oddzielną książeczkę w środku wydania, to zdecydowanie, jak Rap Genius, wolałbym widzieć w niej teksty piosenek, niż informacje o tym kto napisał i wyprodukował utwór. Ale to już taka osobista sugestia.
Numery godne polecenia:
- Żyć wietrznie
- Ń Styl
- Byłaś tą
Ocena: 4/5
Legalny debiut oczywiście jak najbardziej na plus i aż żal bierze, że za „Ń” chwyciła z pewnością tylko garstka słuchaczy. Także panie Niemczyk zakasujemy rękawy i jeszcze bardziej bierzemy się do roboty!