[Zwrotka 1]
Wszystko dookoła mnie jest śnieżnobiałe
Ludzie chronią swoje ciała przed zimnem
Zakładając warstwy swetrów i kurtek
A mnie jest tak cholernie gorąco - dziwne
Spoglądam w lustro na biel mojej twarzy
Zasypaną czerwonymi kropkami
Na dwie szpilki tlące się w dwóch czarnych dziurach
Które najprawdopodobniej były moimi oczami (kiedyś)
Czy to na pewno ja? Ruszam głową w lewo, w prawo
W czarnych dziurach pojawiają się błyszczące drobinki
Dotykam jednej palcem, biorę na język - słone
Wychodzę z łazienki i siadam do wigilii
Unikam spojrzeń. Babcia podaje mi srebrną podstawkę
Ze śnieżnobiałym opłatkiem, jednocześnie pyta czego mi życzyć
A ja modlę się w myślach, żeby jakimś cudem opłatek zamienił się w ścieżkę
[Refren x2]
Za oknem pada śnieg, czuję się lekki
Zupełnie jak te wirujące płatki
Życzymy sobie wesołych świąt
A zimny pot wpływa między moje łopatki
[Zwrotka 2]
Zbliża się północ, wiara zmierza pod kościół
Ja w całkowicie przeciwnym kierunku
Śnieg się stopił, chlupie mi w butach
Noc przymierza się do długiego pocałunku
Nie mam środków na karcie i koncie
Mam nadzieję, że mój diler jest w domu
I że da mi jedną działkę na kredyt
W duchu świątecznego nastroju
Kręci mnie w nosie, czuję się lżejszy
Łapię za klamkę i wbijam do klatki
Pukam do drzwi, czekam jak na zbawienie
A zimny pot wpływa między moje łopatki
Otwiera. Na moją twarz pada strumień światła
On stoi do niego tyłem, ale też mruży oczy
W ciszy wysłuchuje mojej krótkiej spowiedzi
I mówi rodzicom, że wychodzi po papierosy
Znów pada śnieg, ale czuję się pięknie
Zupełnie jak te wirujące płatki
Życzymy sobie wesołych świąt
I mój wybawca znika w mroku swojej klatki
Dwa dni później w radioodbiorniku
Słyszę: jakaś wzmianka o Magiku
Mówią, że skoczył w otchłań głową w dół
I że policja nie wyklucza narkotyków