[Żabson]
Odbijam twoją sukę, nawet nie wiesz o stracie (o stracie)
Wiem, że nic nie wiesz #Sukrates
Po bace, klejące palce
W nią wsadzę, wyjmę klejące palce (palce, palce)
I Nino, znów piję wino
Ty słyszysz to, tak byś nie nawinął (nie nawinął)
Czas skminić coś (skminić coś), skminić sos
Taki jak ty gość, nawet nie wie skąd
Nawet nie wiesz, szmato, ile dla mnie znaczy rap
I nie wiesz, że Żabson to największy z graczy gracz
Dawaj za to hajs
Na koncercie obojętnie nie możesz stać
Po koncercie po kolejce będziemy lać
Potem wezmę cię na backstage
Ten przemysł ma swoje prawa
[Kuban]
Ostatnio mam tyle luzu ile baniek
Zero suszu, bo nie palę
I resztę w chuju jak się kładę
Nie traktuję dobrze panien
A ty nawet nie wiedziałeś
Pieniądze w alko przeznaczane
Których nawet nie wydaje
Znowu kładę się nad ranem
Który to już jest przypadek?
Niezły melanż był, niezłe panie
A ty nie byłaś z nami nawet
Nie mamy nawet potrzeby, by prosić o więcej, bo biorę to sam
Wokół te parszywe hieny czekają jak Kuban porzuci ten fach
Wiedziałeś w ogóle, ziomeczku, że tremy nie czuje istota jak ja
Wiedziałeś jedynie, że przemysł się zmieni, choć nie wiesz, że to już ten czas
Kubanowi mała kręci tyłkiem
Kuban kręci małym światem
Z kilometra czuję dobrą cipkę
Od urodzenia mam to samo z rapem
[Biernac]
Nie miałeś pojęcia kto
Zrobi ci wjazd na banie, ziom
I nie wiedziałeś, że stanie się to
Co ty nazywasz hajem, bo
Nie pogardzę stanem
Który już mam nad ranem
A to wyjebanie w orbitę mam przez tą lirykę
Więc przewijam dalej, bwoy
Latam od rana, lubię te stany
Dzwoni już mama, odrzucam, nawyk
Nie dowiedziała się nawet gdzie jestem
A ja najebany gdzieś latam po mieście
I tak do południa, potem gdzieś na szame
Najpierw gdzieś wódka, potem po kebabie
Zjem go z kolegą, bo on też pił ze mną
Więc go nie zostawię na mieście na pewno
Swag, swag, burżuazja
Bang, bang, wale z wiadra
Mówią mi pojeb za moje nastroje
A ja odpowiadam im "standard"
Też, też by tak chciała
Lecz się nie dowiedziała
Że piję dalej i kolejna czysta
Tutaj taki balet to jest dwa sześć trzysta