[ZWROTKA] To my architekci marzeń, kolekcjonerzy sparzeń Amatorzy wrażeń, w gwarze zdażeń W parze przyczyn domagam się skutków Tak wielu rzeczy nie rozumiem odkąd serce zamieniłem w lód cóż To my konstruktorzy sumień, kochać umiem Tylko ciepły promyk nad klarownym popołudniem Pogubiłem gdzieś rozsądek, zaplątałem między sprawy Tuzin przetańczonych nocy, zapłakały czcze organy Czasem nic tak nie przytłacza jak te same cztery ściany z rana W głowie pustka, ból nie ustał, wieczór kończysz na kolanach I bynajmniej to nie przez wzgląd na religię to banał życzę Ci byś nie rozumiał i się z tym nie utożsamiał To my, dzieci swoich własnych matek Tony emocji i pragnień ukrywanych przed światem Na co dzień chcemy wznieść się wyżej ponad drzwi schodowej klatki Jeśli jeszcze nie rozumiesz, charakter kształtują upadki -- To my, wrogowie farbowanych lisów, dzieci boisk
Wychowani w ten sam sposób, nie obchodzi nas kompromis Tu gdzie albo jesteś górą, albo nie ma Cię Po ulicy śmigasz furą, albo tyrasz na nią w robocie Gdzieś w świadomości osłów, pozostawiam treść protestu Bo już nie chce z dupy propsów, jakby wyrwanych z kontekstu Nie chcę nigdzie się wybijać, pisze tylko swą biografię Zanim kurz pokryje statyw chce pokazać co potrafię To my, niechlubna młodzież, tłumacząca błędy prawem młodości żądza wolności wywołuje wiesz skłonności By ku swemu utrapieniu, kończąc piątkową pracę Udać się tam gdzie na powrót przywitasz sobotę z kacem Słyszysz? Weź cudzysłów zamknij weń mój "spacer zmysłów" Podążam mądrością przysłów, mając w głowie koloryt snów Bliski zgubienia pomysłu zamykam swój pokój w ramach Które nakreślił mi bit, biorę długopis i siadam