[Zwrotka 1]
Widzę słońce i promienie przebijające chmury
Niebo w kolorze purpury ciągnące po horyzont góry
Mgła w dolinach krajobraz ponury piękno natury
Tak wspominam sny o których nie zapominam w których
Stare opuszczone hale przecinają tory
A mury porastają wytrwale niczym korale struktury
Drzew których konar za konarem pną się do góry
Małe detale niedbale niesie gdzieś podmuch wichury
Schodzę po schodach światło odbija woda siadam na skale
Czuję fale na nogach i odpływam coraz dalej
Czuję się najwspanialej, bodaj od lat miliona jestem
Wreszcie z powrotem w moim idealnym mieście
Pogoda szklana tam też jest
Idę się przejść gdzieś pełna swoboda to totalna przygoda
Mogę ją przeżyć we śnie
To może powodować że nie chce mi się wstawać wcześniej
To słowo relaksować się pomnożone razy dwieście
[Zwrotka 2]
Relaksować się odlecieć gdzieś i wylądować w domu
Oko cyklonu wielkości stadionu otacza przestrzeń
Jestem tu sam bo nikomu nie otwiera się to przejście
I wchodzę głębiej
Widzę z balkonu miraże miejsc gdzie nigdy nie byłem
A jestem i chciałbym przebywać częściej
To miejsce istnieje we mnie to miejsce jaśnieje szczęściem
Od lat milionów czuję się tu jak w domu tu jestem dzieckiem
Ziemi i nieboskłonu i nigdy nikomu wcześniej
Nie było dane tu wejść
Otwieram bramę w nieznane niczym wybraniec jak sejf
Tam mam schowane sny zapakowane w paczkach po sześć
Bańki mydlane to nienormalne ale biorę sześć
Wyruszam im na spotkanie to będzie w nieznane rejs
Miejskie wydanie przedzieranie się labiryntem przejść
Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o sens
Podróżowanie zmienianie miejsc
Teleportowanie się w przestrzeni Fokuspace
[Zwrotka 3]
Przechodzę portalem zamykam portal czarem
Kolory nieba jak z bajek słońce zalewa żarem
Tonę w potrzebach zostaję tutaj skamieniałem
Ta nuta oddaje tylko kawałek piękna jakim jest ta minuta
Następna minuta pękła zapętla się jak zaklęta
I leci ten track ta nuta tutaj ta senna piosenka
To jak zatruta butelka niczym magiczny eliksir
Fikcji ze świata Alicji pełna od korka do denka
Piękne sekwencje pełne w esencje i nietknięte sensem
Kolejne sekcje za werblem i sample budują głębie
Czuję to ma mnie ręce oparte na umywalce
Porannie patrzę przez palce gdzieś gdzie jest ciemniej
Odeszło to coś czym prędzej tak naturalnie
Czasami we śnie śnie o mieście w którym po prostu jestem jest idealnie
Dziesięć dziewięć osiem siedem sześć pięć cztery trzy dwa jeden [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]