[Diset]
Widzę w szkiełku suchy Sudan, spalony Słońcem i wojną
I mojego lodu nie topi żadne gorąco
Coś we mnie zabiłem, ale dzięki temu
Gdy mi piach sypią w oczy, w sobie mam tylko pustynię
Cynizm, konflikty w TV, ludzie po obu stronach barykady mogą zniknąć w chwili
Tyrani robią z ludzi cele czołgów
Walka, Dawid i Goliat, w cenie prądu
Zakładam maskę anonima, choć w dupie mam filozofię Guy'a Fawkesa
Kiedyś chciałem problemy świata brać na barki
Ale nie jest tego warty, ledwo sam mu się staram sprostać
Lepiej tak, niż świat kamer brać za rzeczywistość
Mam odwrotnie, czuję przesyt nim, bo mam stan gdy
Wiadomości to serial, gdzie fabuła robi się nudna, krew tandetna
Karetka pod oknem - zaciągam zasłony (co mnie to obchodzi)
Sąsiedzi krzyczą - odpalam studyjne monitory (co mnie to obchodzi)
Gdyby ktoś wbił mi na kwadrat - nikt z nich by pewnie nic nie zrobił (to już mnie obchodzi)
Taki świat, nie chcę taki być, wylecz mnie z tej choroby
[Refren]
Po co mi ten chłód? Czuję się nieludzko
Po co mi ten chłód? Czuję się jak gówno
Po co mi ten chłód? Czuję się jak robot
Po co mi ten chłód? Nie czuję się sobą
[W.E.N.A.]
Po co mi ten chłód? Nie wiem co to znaczy czuć
Jednak znam to uczucie kiedy widzisz drugi brzeg
Tak wyraźnie i gdy nagle zaczynasz tracić grunt
Pęka słaby lód, by pogrążyć Cię w otchłani wypowiedzianych słów
Żadnych braci, ani sióstr
Nikt nie słyszy jak słabnie twój niewyczuwalny puls
Nie raz pokazałeś plecy i niekiedy nikt nie podaje Ci ręki
Twój niemy krzyk milknie, wokół setek obojętnych istnień
Relacje? Zdążyłeś zabić w pamięci wszystkie! Pustka
Chłoniesz ją, ciągle coś kazało być obojętnym może to twoje zło?
Nie potrafiłeś odpuszczać, co?
Odejść stąd było ciężko, teraz chciałeś zmienić w sobie to?
Jest za późno
[Diset]
Może to przez nadmiar silnych emocji przez całe życie
Stałem się zimny, resztki ciepła przelałem w muzykę
Wiem, że jesteś z nim, ale nic nas nie łączy
Więc we mnie wszystko, poza chłodem, jest ukryte
Myślę o kobietach, których nie ma przy mnie
To paradoks, jak chłód zmienia w zgliszcze
To przykre, jak przyjdzie iść przez życie w pojedynkę
Tak myślę
Zaczyna mnie to truć, jak azbest
Pokaż mi co chcą mnie ruszy zanim znów zamarznę
Czemu jak widzę słabych tak nimi kurwa gardzę?
Co jak życie jutro położy mi nóż na gardle?
Nie wiem jak to słowa ubrać trafnie
Ale nie czuję się sobą, gdy się pustka wkradnie
Ten stan to pewnie reperkusja na wstecz
Definiuje mnie to jak perkusja akcent
[Refren]