[Zwrotka 1: Bazi]
Część dostrzega Cię, ale nie uwikłani w kłamstwa
łatwiej odwrócić wzrok, zrobić unik, to dla nich szansa
Nie widzą cię głupcy również ulizani hustla
Lecz ja widzę jak swobodnie chadzasz ulicami miasta
To już nie jest ruletka, jak prześladujesz rywala
Widzę jak jeździsz w karetkach, przesiadujesz w szpitalach
Dostałem w chuj w tym pakiecie, od tej ulicy zrycia
I teraz tańczę na tym parkiecie granicy życia
Ale się dorwać tu nie dam tak łatwo
Choć próbuję mnie porwać na strzępy i dalej chce polować jak ten wygłodniały raptor
Mogą zabrać wiele, ale marzeń nie zabiorą, bo przyziemne rzeczy mnie kurwa pierdolą
Dlatego cię dalej mendo wyzywam na solo, bo jeśli się uda to wygrywam sporo
Kumasz? Walczę teraz o nieśmiertelność
Kolego zobaczymy co w końcu stanie się ze mną
Duma mi nie pozwala przed nikim kleknąć
Dlatego potańczymy sobie tu jeszcze na pewno
[Zwrotka 2: Uszer]
Budzisz mnie dotykiem twych ust delikatnych czasem
Chce żebyś wyszła już na zawsze, lecz wracasz raczej
Twój dotyk zawsze zwiększa puls, że ten grunt tracę
Przy Tobie czuję się bezsilny, mózg tracę facet
Nie jeden spacer za nami, kochanie, przed nami też
Lecz nie tak łatwo mnie złapiesz w tą pierdoloną sieć
To słodki romans jest, co trwa już klika lat
Tobie to nie przeszkadza, że kogoś w sercu mam
Ciebie to jara bo jesteś nie grzeczną suką wtedy
Zbuntowanym aniołem, który potrafi się dzielić
Ja będę tylko twój, nie teraz to kiedyś wiesz
Na razie z tego chuj żegnam z uśmiechem śmierć
[Refren: Bazi]
Kumasz? walczę teraz o nieśmiertelność
Kolego zobaczymy co w końcu stanie się ze mną
Duma mi nie pozwala przed nikim klęknąć
Dlatego potańczymy sobie tu jeszcze na pewno
[Zwrotka 3: Delekta]
Przyszła nagle, bo nigdy się nie zapowiadała
To sprawa życia i śmierci, mówi nieskrępowana
Spojrzała w oczy i każe upaść mi na kolana
Chce pogadać o najbliższych planach i zamiarach
Memento mori tak się przedstawia
Na dłoni powoli wyczuwam jej dotyk i czuję, że już tylko chłód mnie ogarnia
Odczuwam podmuch wiatru, to chyba arszenik
Zaprasza mnie do tańca i szepcze do ucha ze to będzie taniec, ale nie z tej ziemi
I mimo oporów ja mimowolnie odchodzę z nią i
To gra pozorów, ale dobrze wiem, że nie ugram już nic
Zjawiłaś się jak Blitzkrieg
Zabierz mnie, ale proszę cię, trzymaj z dala się od moich bliskich
[Refren: Bazi]
Kumasz? walczę teraz o nieśmiertelność
Kolego zobaczymy co w końcu stanie się ze mną
Duma mi nie pozwala przed nikim klęknąć
Dlatego potańczymy sobie tu jeszcze na pewno
[Zwrotka 4: Kojot]
Pamiętam moment i pierwsze spotkanie gdy widzę się z Tobą tu vis a vis
Leżę na oiomie podpięty do sprzętu, na głowie totalna schiza i
Jestem sam, bo Ania i mama ale lekarz i kazał wyjść za drzwi
Panie Kamilu wada serca, 70 procent szans na przeżycie przekminia mi
Co kurwa? 70? nie, w ogóle nie jestem w stresie
Nie wrzeszczę przecież, może dorzucisz mi jeszcze dziesięć
Wiem, to duże szanse doktorku, nie widzisz jak się pięknie cieszę?
Może w sumie to ogarnę wezmę hajsy i postawie je na siebie, że przeżyje kurwa w STS-ie
Natłok jest taki wkurwienie bezsilność tak bardzo zmieszana ze złością
Ze nic już nie mogę i wszystko zjebałem, a całe to życie już jebać się poszło
I ze to już koniec i zostawię bliskich, a nawet nie wiedzą jak kocham ich mocno
A już im nie powiem, nie będzie okazji, a gdyby tu byli wykrzyczałbym głośno
Ale czas minął, mój statek nadpłynął, dużo szans było ale zjebałem się nie pofarciło
Żegnaj chwilo, chyba ze wyjdę z trumny wrócę jak Uma Thurman u Tarantino
W głowie te 30 procent i filmy, że mnie do trumny na bank wiozą
Na to podchodzi mój lekarz i mówi no minęliśmy się z diagnozą [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]