[Zwrotka 1: TPS]
Mówią nie przystoi, że w muzyce jestem chamski
Policja przez to pruje, chcą założyć mi kajdanki
Dlaczego taki? Zgadnij, odpowiem teraz krótko
Bo pierdolę tych łobuzów, zabiorą wolność trudno
Połowa dawno zmiękła, liczą na publikę
Nie usłyszysz jebać psy na koncercie teraz słyszę
Zróbcie wszyscy hałas, żeby Polska usłyszała
Trafiam w samo sedno, farmazony stąd odpulam
Co najwyżej się on pruje, nie coś naucza
Lamusami się jarają w wąskich spodniach małolaty
Ci sami co się boją po osiedlu nocą łazić
Uderza im do głowy, pod kopułą się pierdoli
Sprzedał parę płyt i jebany chce się wozić
Poczuł parę groszy, zapomniał o koledze
I na płycie się szczyci, że bez gości, no nie wierzę
[Zwrotka 2: Myszaty]
Buntowały się balasy, ale na nich szkoda czasu
Szkoda też mi jest serducha na używki wolę bucha
Trudno się pogodzić z tymi wersjami prawilnych
Co buntują swoich ludzi, a sami chcą być bez winy
Ty bez przyczyny to ty raczej zdejmij majtki
Pokaż swoje cycki widzę jak obcinasz moje najki
Wszystko dla korzyści, wszystko musi być dopięte
Wprost proporcjonalnie przekazuję swą energię
Masz tu chemię, masz tu też natural
Albo jesteś klawy kolo, albo jesteś brudna dziura
Ty szef podwóra – gringo vivaldo
Masz tu polski dziki zachód, Warszawskie Eldorado
[Zwrotka 3: Jacol PP]
Słuchaj złoty królu, szczery aż do bólu
Nie puszczę pary, nawet przyparty do muru
Radzę kontynuuj, bez żadnych zahamowań
Pakt Warszawa – Radom, stestuj ten towar
I do góry głowa, co minęło za mną
Ruch na szachownicy jest siłą witalną
Niech tak pozostanie, zatem w kolejnym etapie
Bo całe swoje życie odnalazłem w rapie
Nie siedzę na kanapie, ruch non stop na liczniku
Nie zmienisz nic gadaniem, więc szukam wyników
Dążę do rozkwitu, znając przy tym umiar
Chęć podjętej walki, to już jak rytuał
I obyś to skumał, co w trawie piszczy
To słaby charakter, chce drugiego zniszczyć
Pewnie to z zawiści, lub taka mentalność
Gdy pada szacunek, pada też lojalność
[Zwrotka 4: DMK]
Łatwiej jest wybrać ściemę, skrócić widzenie, żyć w gniewie
Sens widzieć w chlewie niż uporządkować siebie
Wierzę i nie przestanę, bo prawdy znamię, na sercu wyryte
ZdR, DMK nie pod publikę, wciąż leje likier, pianino gra
Wity w górę cała sala, szczery, aż do bólu i niech to zapierdala
A żadna knaga się nie wpierdala, równowaga
Pełna powaga, nowina dla darmozjada, woda sodowa wypełniła nozdrza
Pochłonął melanż, wymówek otchłań, w depreche popadł, wyizolował
Nie uszanował co miał, szczery aż do bólu miał być, a się zamotał
A tu nie ważna kwota, liczy się miara słowa
Człowiek choć prosty, a umie się zachować, pamięć do przeżyć
By dobrze lekcje zmierzyć, w siebie uwierzyć, warsztat poszerzyć
Wstać silniejszym większym nie mniejszym, lepszym nie gorszym
Szczery, aż do bólu patrzy Ci prosto w oczy [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]