[Tomasz Organek]
Gdy każdy nerw pod skórą jeszcze mi gra
Ja ciągle nie chcę się poddawać jeszcze
Bo jedno życie człowiek tylko ma
Z reguły to najlepsze
Ja woda, ogień i ziemia i powietrze
I jam jest ten, który sprawia
I w nic więcej ja już nie wierzę
Niczego się już nie obawiam
[Miuosh]
E!
Przepalam do końca moje zdrowie, czas odliczany najróżniejszymi gatunkami kobiet
Każdą wymyśloną spowiedź i zapomniane imię
Niczego jeszcze się nie nauczyłem, nic nie zrobiłem, kiedy jeszcze mogłem
Gdy ledwo widzisz, wszystko zdaje się być dobre
Znam proste słowa, tnę zdania złe
Łatwo było uciekać, ciężej chcieć
Jak zwykły śmieć dziś ledwo oddycham
Dobiega do mnie jakaś muzyka i
Nie dotyka ból, zapach elektromagnetycznych pól
Na wpół przenika [mnie...]
Próbuje przestać chcieć, zacząć znikać
Chwilami jeszcze we mnie wrze
Wiem wszystko, nie muszę o nic już pytać
Kończymy się jak papierosy, kawa i chleb
[Tomasz Organek]
Kawa i chleb, papierosy, kawa i chleb
Papierosy, kawa i chleb
[Miuosh]
Przepijam na dobre moją pamięć
Każdy zapomniany krzyk i każde zdanie
Kocham twój lament w ten chory sposób
Chemiczny zamęt, nasze własne faktotum
Mój spokój tonie, trzymając cię za rękę
Pamiętam lepsze dni, gdy ciąłem eter moim dźwiękiem na pół
Ależ wtedy było pięknie
Świat jest twój, aż nie pojmiesz, że pękniesz
Aż nie czujesz, że nie sięgniesz już
Żadnej z rzeczy, po które tyle biegłeś tu
Resztki tchu wypluwam w rzece krzywych przekleństw
Nie wiem sam, po co jeszcze tu jestem
Znam swoje miejsce pomiędzy ścianami
Na wpół będąc sobą wydycham grzech
Zapomina mnie, co czuwało nad nami
Kończymy się jak papierosy, kawa i chleb
[Tomasz Organek]
Kawa i chleb, papierosy, kawa i chleb
Papierosy, kawa i chleb
Idę wciąż prosto, chociaż mnie nosi
Chadzam na boki na własne życzenie
I rękę złamię temu, kto ją podnosi
Pomruk zamienię w milczenie
Staczamy się powoli jak kamienie
Ale nie obrastamy mchem
Niech nasze życie nie będzie westchnieniem
Kończymy się jak papierosy, kawa i chleb
Kawa i chleb, papierosy, kawa i chleb
Papierosy, kawa i chleb