[Zwrotka 1]
Pamiętam ją jeszcze z czasów 5 klasy
Tak na początku, wiesz to dobre czasy
Poznałem ją siedząc w domu samotnie
Po prostu weszła do środka, siadła przy oknie
Była jak starsza siostra weszła w mój świat
Na oko miała może z 18 lat
Była piękna jak te panny z okładek
Mówiła, że kiedyś przyjdzie pomóc - nie rozumiałem
Uśmiechała się tak fajnie, pamiętam
Niosła mi ukojenie jak ulubiona piosenka
Wpadała częściej, tylko wieczorami
Nie mogłem mówić nikomu, mówiła - "Jesteśmy sami"
Brała moją dłoń, patrzyłem jej w źrenice
Mówiła że dzięki niej nigdy się już nie przeliczę
że wszystko będzie jak trzeba, pokaże mi piękno
Ale najpierw będę musiał przejść przez jakieś piekło
[Refren x2]
Była piękna pamiętam, miała spokój na rękach
I serce mi pęka, gdy myślę, że jej nie ma
Siadała w oknie, uczyła być silnym
I jeśli się zjawi znów to będę zimny
[Zwrotka 2]
Nie było jej kilka lat, wciąż tęskniłem
I bałem się, że niechcący ją zabiłem
Rodzice nie wiedzieli czemu Tomek często płacze
Bałem się, że jej więcej nie zobaczę
Przyszła do mnie w najgorszym momencie
Gdy dowiedziałem się, że ojca ze mną już nie będzie
Trzymała mnie za ręce jak dawniej
Mówiła, że zostanie ze mną na zawsze
Ja strasznie nie chciałem, by znowu mnie opuściła
Zrozumiałem, że to o tym piekle kiedyś mi mówiła
Ciemne mieszkanie, zero snu, milion łez
Była tu ze mną znów i na szczęście ciągle jest
Prawie 3 lata czekała cierpliwie w domu
Na to kiedy wrócę ze szkoły, by znowu mi pomóc
I nie wiem co się stało, że znowu mnie olała
Mówiła, że będzie zawsze - suka, kłamała
[Refren x2]
[Zwrotka 3]
Nauczyłem się żyć sam, kochać samotność
Choć nie mogłem patrzeć na to okno
I pod prąd płynąłem parę razy
W sumie nie chciałem kurwa
Nie miałem żadnych pomysłów
I mama nie była dumna
Mnie zabijały już od środka te problemy
Nagle przyszła bez słowa, uśmiechnięta jak kiedyś
Ciągle miała osiemnastkę chyba
Choć nie wiem o niej nic, pytałem jak się nazywa
Mówiła mi, że jest moim nocnym stróżem
I że teraz będzie ze mną już zdecydowanie dłużej
Spała ze mną, kochaliśmy się bez przerwy
Dawała szczęście, przy tym koiła nerwy
Z nią nie było tych problemów byliśmy jak małe dzieci
Ja się bałem o to, że spierdoli mi stąd po raz trzeci
Ale przecież mnie kocha, to miłość na zawsze -
Kurwa byłem głupi jak tak teraz na to patrze
Bo wierzyłem w to, że zostanie tu na wieki
A ja ogarnę życie, wreszcie odstawie leki
Zasnąłem z nią, ale sam byłem rano
Mogłem skumać tamtej nocy, nie powiedziała dobranoc
[Refren x2]
[Zwrotka 4]
Dziś nie chcę jej, jeśli znowu się tu zjawi
To będę zdecydowany na to, by ją kurwa zabić
Pomagała mi w najgorszych momentach
I wiem o tym dobrze, doskonale pamiętam
Była wspaniała, ja miałem cudowne życie
Dowiedziałem się kim była, lecz wy mi nie uwierzycie
Jestem wdzięczny za to okazane serce
Lecz bólu, gdy odchodzi nie zniosę już kurwa więcej