[Refren]
Robię dzienne najlepiej, jak umiem w ciszy
Nienachalnie, bo każdy trzechsetny by tak chciał
Wszyscy czują niedosyt, denarów na eq deficyt
Nieban*lnie, każdy chce wbić, jak najwięcej lvla
To pieprzona gra każe ci robić dzienne
Wierz mi, takie właśnie jest życie
Ja przekraczam granice dziennych
Jestem denarów przemytnikiem
[Zwrotka 1]
W dialogach daję ci pierdoły liczne, jak Indie
Wkurwiające, jak noobek, ale sam je chcesz
Daję ci je, każdy przybliża do końca questa
Ja Cie kurwa nienawidzę, mówię ci: spal je
W dialogach nie widzisz treści, ale klikasz dalej
To kukła, to hank, to rachunek, to nawracanie
Jestem na morzu questu, ale widzę już denar
Jestem zwykłym questownikiem, każdy dzienny to cel
Ej, wybrałem drogę ciągłych questów, tych samych akcji
Dialogów, które mają wpływ na nagrodę finalną
Od lat na krawędzi, pieprze ilość spalonych questów
Gram tu, jakbym kończył kukłe i był już na nawracaniu
Robię coś złego, ale w tej grze nie ma kompromisów
Uwiera sumienie, ale nie możesz odpuścić questu
Niepostrzeżenie przechodzę z tp do chatki
Robię questy, za waszymi plecami przemycam denary
[Refren]
[Zwrotka 2]
To nie zakazany denar, to nie bez banderoli szlugi
To coś, czego na aukcji nigdy nie kupisz
Trzechsteni tego pragą, ale za żadne skarby
Bo jak lega to nie z gopy, a jak e2, to SK
Jest wiele podrób, farbowane hera oczy mydlą ci
Ich klany są plastikowe, jak manekin
Jeśli Deja Vu wkurwiało cię niemiłosiernie
Weź quest od hanka i spróbuj się nie wkurwić
To ja biorę denary, które w NPC drzemią i wydaję bo
Potrzebuje tych itemów, jak skrzypiec futerał
Jestem Krawcem, chcę legendy, które nosisz w eq
A ty czekasz na nowości, by zrobić więcej questów
Nie myślę o noobstwie, mam dobry pijar
Ale daje Ci coś kozackiego, czego na aukcji nie widać
Wiem jedno, muszę robić dzienne do skutku
Dopóki nie zobaczę endgamu albo śmierci