Kokainowy song, sing along
Mes:
Z początku myślisz, że ma więcej zalet niż wad
Potem, chcesz ją wsypać w szalet i spuścić w świat
Koko loko, ludzie przez nią tracą domy
Posłuchaj, tych historii i weź pomyśl
Miałem taką przysięgę, do osiemnastki nic
Alkohol, poza tym bez używek, żaden spliff
Żadnych piks, narkotykowo, żyłem jak mnich
Browarek, w głośnikach dobry rap, na przykład Pih
Wyrobiłem dowód oso i nagle zewsząd
Pojawiły się całe listy dotąd mi nie znanych dziewcząt
Ta biała laska w kusej sukni z folii, powiedziała
Wciągnij mnie do nosa, potem poliż
Byłem przygarbionym skejtem, ale zaraz
Wyprostowało mnie jakbym był tym żołnierzem przed Buckingham Palace
Teraz Mes to spokrewniony z bogiem kreator
Potem słyszę "Wyszedł z ciebie agresywny matoł"
To tylko niewinny wstęp, jak niewinna jest ta moc
Na początku, gdy z zatokami przywita się koks
Pih:
Zapoznał mnie z nią Chada, pieprzona biała dama
Po tym sztosie, w nosie, mógłbym ulepić bałwana
Wisiała na szyi, od wieczora do rana
Czułem posmak goryczy, w jej szponach jabłko Adama
Za czasów 'o nas dla was', jakbym cofnął, w wstecz się przyjrzał
Najlepiej pisało mi się w zeszycie po dwóch liniach
Mocne jebnięcie, w stylu klasycznym
Nie to co dziś ten tynk, ze środkiem dentystycznym
Ten drugi z JedenSiedem miał w tym trochę sensacji,
Pizdnął go prąd jakby kradł miedź z kolejowej trakcji
Wszystko dla ludzi, nie ma przymusu
Nie powiem dzieciak, dieta ma w sobie trochę luksusu
Kokainowy song, bez górnolotnych myśli
Im więcej ideałów, tym więcej hipokryzji
Bez planu b, gdy ziom woła cię na stronę
A zdania na jej temat jak dupy - w pół podzielone
Mes:
Stu twoich ziomów może pić, dobrze się bawić, flirtować
Ty masz wkrętkę na koks, męczysz ludzi "Dzwoń po towar!"
Nie wiesz kiedy doczepił ci się do najebki bezwarunkowy odruch
Pijesz - a we łbie "Chciałbym proch, znów" "Ściągnijmy obrus!"
Ostatni raz złamałem abstynencje w Brasil
Dziwka rzekła "You wanna try lil c**aine?" i bierze mnie na tył
Gruby alfons z Sao Paulo, znał się na wszystkich szwindlach
Ale uczciwie, sprzedał mi prawdziwy skarb Indian
Krajowe kreski, dwie doby nie śpisz że ci nie wstyd,
Jak sobie mieścisz to w głowie że je wziąłeś na testy
Back in the days, ty, minionych zdarzeń bieg
Powraca, kiedy za oknem pada, pada śnieg