[Verse 1] Dobrze pamiętam wszystkie nieszczere twarze Fałszywych ludzi ukrytych pod kamuflażem Kłamstwo z nimi idzie w parze, obłuda, nie ufaj takim Bo poważne błędy zawsze dają się we znaki Chłopaki, taki przyjaciel to złudne bóstwo To wielkie oszustwo, a takich ludzi jest mnóstwo Patrzy przez weneckie lustro kiedy ty go nie widzisz Przy tobie jest w prządku później za plecami szydzi Mnie to brzydzi wszystko gdy w chuja tnie osoba Z która byleś blisko upada naprawdę nisko Robi z siebie pośmiewisko wystawiając cię na próbę I jak skazaniec idzie na pewną zgubę Może z trudem, lecz zobaczyłem to wreszcie że Dwulicowych ludzi jest od chuja w tym mieście [Verse 2] W dzisiejszych czasach pełno dwulicowych ludzi Każdy z nich się łudzi że ta ściema się nie znudzi To jest po to żeby ich ostudzić, żeby zrozumieli, że Wyrządzają krzywdę sobie ale także innym Każdy człowiek jest inny i wyrządza inne krzywdy Niekoniecznie jakimś czynem, ale także tekstem Po to jestem, żeby pisać wiersze, resztę pieprzę I co jeszcze, po to żeby w tekstach pokazywać To co denerwuje, dwulicowość, ja ją widzę Ja ją czuję bo nie jeden raz się przejechałem Na osobie zaufanej, dała nieprawdziwe dane Dalej jadę i nie kłamie nie jadę na czyjejś famie Idę ramię w ramię właśnie z tymi którzy nie gadają Za plecami co przeżyliśmy a co jeszcze przed nami [Hook] Dwulicowi ludzie, za plecami rozgadani, przyjaciele fałszywi [Verse 3] an*lizuje życiorys, historia czasem się powtarza Kto słucha niech uważa wokół ludzi o dwóch twarzach Ta myśl mnie przeraża jak ta plaga się rozmnaża Budzą zaufanie mówiąc fałszywe rzeczy Prawda jest taka że najchętniej wbili by nóż w plecy
Jakiś przykład: koleżka z którym dorastałeś ostatnio Myślałeś czemu go tak długo nie widziałeś, na ulicy Go spotkałeś w jego oczach widać strach co się Później okazuje strzelał z ucha na psach A teraz inny przykład, jeśli ciągle jesteś gotów Wszystkie szmaty lecące na zapach banknotów Całe życie przed tobą więc doświadczenia zbierasz Dlatego patrz dokładnie w kim przyjaciół wybierasz [Verse 4] Myślisz, że jesteś w porządku a na koleżkach przekręty Prosto w oczy słodkie słowa, w plecy metalowe pręty Nie mów mi że jestem święty, nie mów mi przykładem świeć Bo prawda jest ci straszna jak mi jest straszna śmierć A twoje fałszywe słowa są dla mnie probierzem Lecz są na szczęście ludzie w których jeszcze wierzę Prawilni jak pacierze właśnie na nich liczę, że Pomogą mi ujawnić twoje drugie oblicze Myślałeś że to przemilczę, ale dlaczego? Mydlisz ludziom oczy bo chcesz uchodzić Za lepszego ale cie rozkminiłem I wszystkich takich jak ty pieprzę Dwulicowi ludzie kurwa ilu was jeszcze?! [Hook] [Verse 5] Za plecami rozgadani przyjaciele fałszywi Pochłonięci historiami które słyszą tylko ściany Widzisz świat z palca wyssany, świat karmiących się Kłamstwami żołnierzyków ołowianych, ukrywanych Za maskami skurwysynów, którzy myślą że są nietykalni Czas minął niech świeca oczami z dobrą miną Do złej gry przyłapani mimo wyrafinowanych Ściem nie jesteś doskonały, cień wątpliwości Zawsze zostawisz za sobą, "daje słowo to nie ja" Mówisz gdy jestem obok, jesteś za blisko wiem Wszystko gdy spojrzysz mi w oczy, mnie nie Zaskoczysz, ale sam nie znajdziesz pomocy [Hook]