Dobra – nie ma bum bęc tratatata,
ale jest kolumbijski katar,
kokaina, dziwki, złoto, kasyna.
Niebezpieczne jak trzecia szyna w metrze.
Trudna gra to jak freesbee na wietrze,
przed każdym rzutem myślę, czy spieprzę
i rzucam, styl przepalonego płuca.
Nie wiem, co ludzi skłóca nawzajem,
ale jest blisko, tak mi się wydaje.
Ty wiesz wszystko, wiesz, że się sprzedaję,
ja się nie poddaje, skurwysynu, gram dalej.
Mój świat szaleje, to ty też szalej. W 1999 roku nie było na scenie bardziej charakterystycznego, bezczelnego rapera niż Tede. MC otwarcie i głośno mówił o tym, że chce za swoją twórczość dostawać godne pieniądze i nie tylko żyć hip-hopem, ale dobrze żyć za hip-hop. Wiedział przy tym, jakim echem odbija się jego działalność na służewskim osiedlu, gdzie nie każdy z ziomków akceptował jego sukcesy. W refleksyjnym, napędzanym melancholią beatu DJ-a 600V, kawałku z kompilacji „Szejsetkilovolt” Jacek Graniecki opisał to wybornie. Mamy błyskotliwość w postaci wersów najwyższych lotów, na przykład tych o trzeciej szynie w metrze czy z Ariadną i Minotaurem. Mamy opis problemów z narkotykami i hazardem, targających artystami, których rap często w błyskawicznym tempie przeniósł z odrapanych bloków na salony. Mamy też odpowiedź dla osób zarzucających raperowi sprzedanie się, zagubienie hiphopowych ideałów i zbyt duże zapatrzenie w sytuację za oceanem. [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]