Niektórzy żyją tak, bo na to stać ich. My nadrabiamy to oczami wyobraźni. Żyjemy każdym dniem, jakby miał być ostatnim. Bo wolne serca nie znają grawitacji. Niektórzy żyją tak, bo na to stać ich. My nadrabiamy to oczami wyobraźni. Żyjemy każdym dniem, jakby miał być ostatnim. My opuszczamy klatki. Wziąć oddech, spojrzeć w dół. Chcieć mówić, zapomnieć słów. Zamknąć oczy, zapomnieć ból, Potem znów, spojrzeć w dół. W dole tłum, nie robić nic. Patrzeć na Wisłę jak zmienia się w cienką nić. To nie mit. Horyzont jest piękny. Zburzyć mury, kierując oczy na Berlin. Kochać w Paryżu,od Mount Machtu do Elizejskich Pól. Dom Perignon smak,pod nami wielki łuk. Zmienić kurs, na szmaragdową wyspę, Tam gdzie niektórych przepędził z Polski system. Niektórzy żyją tak, bo na to stać ich. My nadrabiamy to oczami wyobraźni. Żyjemy każdym dniem, jakby miał być ostatnim. Bo wolne serca nie znają grawitacji. Niektórzy żyją tak, bo na to stać ich. My nadrabiamy to oczami wyobraźni.
Żyjemy każdym dniem, jakby miał być ostatnim. My opuszczamy klatki. Tokio w dole, kwitną wiśnie. Hong Kong w dole, potrafi błyszczeć. Nad piramidami prosto nad Casablance. Wybrać drogę odlecieć jak (Hamper?) Zanurkować nad Atlantykiem. Tak gdzie się błękit, splata z błękitem. Wyjąć Cohibę, palić nad Havaną. Docenić smak wolności nad Guantanamo. Spłoszyć anioły, zaciągnąć Kalifornią. Jezioro Michigan jak lustro, lecisz nad Polonią. Brooklyn, Bronx, Most Królowej. Oddać hołd królom i pochylić głowę. Pomylić drogę, nie pytać o krócej. Poprawić obcas, we włoskim bucie. Zostawić swoje imię na dachu Panteonu. Wszystko to możesz nawet nie wychodząc z domu. Niektórzy żyją tak, bo na to stać ich. My nadrabiamy to oczami wyobraźni. Żyjemy każdym dniem, jakby miał być ostatnim. Bo wolne serca nie znają grawitacji. Niektórzy żyją tak, bo na to stać ich. My nadrabiamy to oczami wyobraźni. Żyjemy każdym dniem, jakby miał być ostatnim. My opuszczamy klatki.