[Zwrotka 1]
Rap, ten cały rap, to tylko rap i dobry nośnik myśli
Z tej strony cały ja - miliony tych nieoczywistych
Oto jestem, żyję, walczę, za chwilę umieram
Raz nikogo nie chcę, innym razem jak skrzypiec futerał
Ideał? - Wszyscy tu wzywają Houston
Ideały to ci, których znamy wcale albo krótko
Jak psy i koty, drzemy te drugie już tradycyjnie
A te bloki życzą tęczy ale w czarno-białym filmie
Taki biznes, kim nie jestem? Mam nawinąć jak Jajonasz
Widzę więcej i nie kreślę o gażach i paragonach
Co zostanie po nas? Śmieszne pudełka z plastiku?
Których wartość określa powszechna atencja w Empiku
Chcę powietrza, streetu i zapachu tlenu
Ludzi co żyją, zawodzą, nie tylko przy goleniu
Ja, jak polska gramatyka, wiesz, idem semper
Nie, nie jestem, nie będę, nigdy nie byłem perfekt
[Refren]
Sorry, się o ideał nie ocieram ani o perfekcję
Moje wtopy, moje topy, biorę moje lekcje
Pytam ile mogę, bo myślę, że mogę więcej
W te lepsze wersje ciągle wierzę przez to szukam zmian
Choć czasem gubię się sam i biegnę we mgle
Rzucam siebie na szalę lecz nigdy słów na wiatr
I słowo dam ci, to co mam najlepsze we mnie
[Zwrotka 2]
Trąbią o moim końcu - to w końcu pojmą ile tu mają racji
Jestem jak Polio - solo solą w oku pajdokracji
Mój otwarty świat, idę, myślę, czuję go, tak widzę
Nie piszę jak Crowd Pleaser, co żyje pod franczyzę
Lider, loser, winner, beniaminek czy outsider
Miałem na dnie być, a ja pod pełnym żaglem trzymam łajbę
Gdy latarnie gasną, idę za gwiazdą - wóz albo przewóz
Ursa minor, ursa major, aż dopłynę wpław do brzegu
Każdy ma sto reguł - gadające głowy jak Kieślowski
życie, sztuka prób i błędów - ja wyciągam swoje wnioski
Splot emocji, trochę lepszych, gorszych, piękna naga prawda
Funduje sobie wycieczki jak z piekła na Nanga Parbat
Katarakta mi nie grozi, naiwniacy fantazjują
Miałem latać, nagle wracam na ziemie jak Sandra Bullock
Nie gwarantując nic - jak Bisz - sam się zmień się
Ja - nie byłem, nie jestem, nigdy nie będę perfekt
[Refren]
[Zwrotka 3]
Ten cały rap, to tylko rap i dobry nośnik myśli
Na boczny tor odstawił mnie paryski syndrom
Uniosłem sporo syfu zanim nowe wnioski przyszły
Jakbym zaleczył kaca wracam z nową płytą
Jedni powiedzą, że to mój najlepszy album
Bo znowu tu gadam jakbym się dosiadł na ławce
Inni to nazwą preludium do epitafium
Nic nie jest pewne - niech ta historia się zacznie [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]