Ile mogę dać tym typom? Pamiętam ich z piaskownicy
Teraz jak mnie widzą, to chcą tylko hajs pożyczyć
Odbita piłka, pytam: gdzie podziała się ambicja?
Patrzą na mnie, jakbym gadał do nich szyfrem jak enigma
Jestem stąd, ulice mlekiem i miodem nie płyną
Stąd wielu myśli: „nie może być lepiej”, płyną
Prąd, porwał ich etanol i gniew
Ale dlaczego to ja mam oddzielać ziarno od plew? Te-Tris przeszedł modelową drogę. Najpierw poznaliśmy go jako doskonałego freestyle'owca, potem udowodnił, że studyjne, sensowne rapowanie wychodzi mu równie dobrze jak improwizacja i wydał w podziemny obiegu nielegal „Naturalnie”. Wreszcie pokazał, co znaczy dogłębnie przemyślany album, prezentując „Dwuznacznie” w oficjalnym obiegu. Album „Lot2011”, z którego pochodzi „Ile mogę”, pokazał jednak, że stać go na jeszcze więcej, że śmiało może mierzyć ponad hip-hop. Ten singiel ma wszystko, co powinien. Nie jest jakimś tam rapowym kawałkiem – to dobrze napisana piosenka ze świetnie wykonanym, zapadającym w pamięć refrenem, pieczołowicie, bogato aranżowana, realizacyjnie wymuskana, a zarazem zdumiewająca treścią niespotykaną w radiowych hitach. W tekście znajduje się bowiem słodko-gorzka refleksja o cenie sławy i wynikających z niej postawach różnych ludzi, o tym, jak niełatwo jest się mierzyć z wyobrażeniem innych o samym sobie, i o tym, jak zachłanni potrafią być ci inni