[Verse 1]
Pewność jest stanem umysłu, nie stanem konta
Nie sprzedam ci polisy jak Marek Kondrat
Dostałem więcej niż chciałem dostać i moje życie dziś łapie rozmach
Krótka piła - muszę się wybić jak Michael Jordan
Motywację mi daje kontrast, bo ostatnie lata to pandemionia
Nie poznaje się po nowym flow
Dalej robię te rapy dla moich mord
To mój nowy tytuł, nie muszę już bronić go
Między wierszami to ranga od moich stron
Bez limitu chcę wszystko na raz
Pieprzona siła przyciągania
Ciągle głodny jak moje ziomy, chcemy te sukcesy w kilogramach
Jestem sprytny mam sporo za to
Chyba nic mi się nie wydaje
To głęboki stan kolorado
Siana styka choć ciągle się wydaje
Moje wersy jak linie życia, dobrze wiem, że nie przewijałeś
Doskonale sobie zdaję z tego sprawę
Że takich rzeczy w Polsce się jeszcze nie wydaje
Mogą mnie kochać lub nienawidzić
Wszystko jedno byleby nie na niby
Mam swoje grono, ciągle obok
Już inne miejsca i te same ksywy
Typy patrzą spod nowych NEW ER
Panny skanują jak kody QR
Każdy myśli - w ogóle co ty umiesz?
Zaraz wyjdę, pokażę co mnie motywuje, blau!
[Chorus 1]
Czuję się jak człowiek roku (KTO?)
Teraz oczy wiodą na mnie (SKĄD?)
Zasługa moich bliskich i wrogów
Mój czas choć będę oceniany po okładce
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
Czuję się jak człowiek roku (KTO?)
Teraz oczy wiodą na mnie (SKĄD?)
Zasługa moich bliskich i wrogów
Mój czas choć będę oceniany po okładce
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
[Verse 2]
Sporo przeszedłem, spoko, że jeszcze przede mną trudna droga
Nie bawię się w jakiś luz na pokaz
Prawda jest naga muszę ją ubrać w słowa
Dylematy to samo gówno
Choć spełnienie marzeń to samobójstwo
Może coś by zostało na jutro
Jako ostatni opuszczę studio...
Rzucam w tłum kawałki jak UNICEF
Nie robię z siebie gwiazdy jak shuriken
Nie chcę płynąć z prądem, lecz na drugi brzeg
Myślę nareszcie
Tylko rap, już się nie skupiam na reszcie
Za dużo linii spisanych na straty, żeby tu jeszcze czekać na respekt
Rozkminiałem to latami
Ale nie idę po fanki z klubów
Szczerze teraz to lata mi
Nie połączę się w bólu jak lalki voodoo
Teraz czuję się jak człowiek roku
Ze mną zawsze moi ludzie wokół
Długo byłem niewidzialny
Dziś zbyt elitarny dla osi i bloków
Nie możesz mnie nie doceniać
Choć pewnie było tak do teraz
Stworzyłem siebie sam od zera
Irek Krosny - więcej ruchów mniej pierdolenia
Moja wena, to nowa ziemia
Musze wygrać, bo nie mam nic do stracenia
Tu nie ma miłości jak nas i rockafella
A ja to pierdolę i robię skok na melanż
[Chorus]
Czuję się jak człowiek roku (KTO?)
Teraz oczy wiodą na mnie (SKĄD?)
Zasługa moich bliskich i wrogów
Mój czas choć będę oceniany po okładce
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
Czuję się jak człowiek roku (KTO?)
Teraz oczy wiodą na mnie (SKĄD?)
Zasługa moich bliskich i wrogów
Mój czas choć będę oceniany po okładce
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
Człowiek roku to tylko tytuł
Człowiek roku to nie tylko tytuł
[Verse 3]
Parcie, naprzód, chyba jest dla mnie narkotykiem
Dać się, zaszczuć, to jak samemu tu dać policzek
Miewam oczy otwarte, nawet jak zasnę myślę jak to widzę
Nie biorę autorytetu za prawdę, tylko prawdę za autorytet
Dużo zmian, służą nam, ale im lepiej tym trudniej
Życie bywa płytkie jak gadki przy wódce
A świat na siłę robi tu ze mnie przywódce
Co dzień rano budzę się w swoim filmie
Nie wiem czy to oczywiste
American beauty w truman show każdy dzień jak nowy singiel...