[Verse 1] Mam poczucie, że chciałbym pić do lustra Zaufać sam sobie, że nie skończę na kurwach Wałęsając się po nocy w poszukiwaniu rozmów Mocniej czuję uzależnienie od bodźców Ściszam telewizor Ludzie gdy kochają śnią bezpiecznie Nie muszę w życiu żyć jak we śnie Choć pewnie pod dach domu nie przyjąłbym Cię z dzieckiem Cień, kontrast, światło Percepcja świata, plus żargon Wiersze Szymborskiej, muzyka Stańko Zrozumienie, że nie każdy rodzi się Kafką Dojrzewa latami w nas jak awersja do uczuć A nieprzejednana grawitacja ciągnie nas do bruku Ej brat, salutuj W połowie drogi zawsze coś nas wypierdala z butów [Verse 2] Wojtek nie pij, w końcu ja zapragnę się zachlać
Przecież wódka nie może zbliżać nas do światła Jak mi potem w życiu spojrzy w oczy Twoja Matka Chcę żebyś wiedział, że masz we mnie brata Nic nie jest w stanie zabić nas A ten pieprzony czas pogłębia linie na rękach A pieprzony fart wykpił fortuny majestat Ale na tym świecie musi znaleźć się kawałek miejsca Dla nas, gdzie? Nie wiem Martyrologia nakazuje nam patrzeć za siebie Nie chce, tak jak Ty znam przeszłość Chciała wrócić, powiedziałem weź się pierdol Słyszałeś? Szczęścia rozbieg jest długi Walimy głową w mur za pół stówy Nic nie zwalnia Cię od życia którego nie chcesz Jeśli pękniesz przysięgam, znajdę Cię nawet w piekle