Biszu daje alternatywę.
Widzieliście kiedyś wilka w lesie? Takiego ze smartfonem w pazurach, starającego się uchwycić na fotce grymas bólu rysujący się na pysku i łapę w sidłach jednocześnie? Mało tego! Część jego kłów wystaje mu z mordy w triumfalnym geście, zupełnie jakby to z pozoru biedne zwierzę samo zastawiło na siebie te cholerne wnyki, uprzednio pakując piguły w przełyk w myśl zasad zdrowej konkurencji. Widzieliście takiego? Ja też nie. Za to udało mi się poznać motywy tak niecodziennego działania w ludzkim wydaniu dzięki najnowszemu krążkowi Bisza i Radexa. Też je niebawem poznacie. Zanim to jednak nastąpi, opowiem wam co nieco o aktualnej dyspozycji rapera i jego muzycznego kompana.
Pod względem tekstów Bisz pokazuje się z zupełnie innej strony, pisząc gros linijek w pierwszej osobie. Odbija od skrupulatnie przygotowanego konceptu, którym zachwycił na ostatniej płycie nagranej z zespołem. Uwydatnia za to wypracowaną przez lata lekkość pióra, angażując kalambury do pierwszoplanowej roli. Odchudza też przesłanie, co powinno ucieszyć wszystkich przesyconych treścią “Labiryntu...”. Bynajmniej nie oznacza to pustosłowia. Jest po prostu mniej nachalnie i bardziej przystępnie.
Próżno szukać emocjonalnych wypadów, jakie co rusz pojawiały się na “Wilku Chodnikowym”. Zamiast tego dostajemy wersy przepełnione autoironią i dystansem do świata świadczące o dojrzałości autora. Mimo to “Nie obrażaj się” uważam za jeden z najbardziej poruszających kawałków, jakie bydgoszczanin nagrał do tej pory.
Patrząc z perspektywy użytkownika Genius, może być nam dość trudno wyłapać wszystkie smaczki i aluzje zawarte na albumie. Niektóre z wersów tylko pośrednio nawiązują do jakiegoś fenomenu. Dla przykładu, słuchając: "– Czego pragniesz? – Ja już nic nie chcę / Tylko bekę mieć z nich, w ten sposób żyć w beczce" owszem, łapiemy w lot zawartą grę słów, ale już niekoniecznie myślimy o postaci Diogenesa. Istotny wpływ na tę kwestię ma także niewielka ilość hasłowych hashtagów. A przecież mowa o płycie tekściarza, dzięki któremu lawinowo zaczęto kłaść kratki na polskim gruncie. Przed nami spore wyzwanie.
Aż się cieszę, że swoich trzech groszy do słów w piosenkach nie dorzucił Radek Łukasiewicz. Już pal licho, że rapowe środowisko tak nieprzychylne ghostwritingowi mogłoby zrobić duetowi grandę. Dwaj artyści raczej wyszliby z tego cało. Gorzej ze słuchaczami, którzy na co dzień nie sięgają zbyt często poza hip-hopowe teksty. Połączenie tych stylów mogłoby się okazać dla wielu z nas krzyżówką nie do rozwiązania.
Dobrze więc, że Radex skupił się w pełni na muzyce, bo tracki prezentują się w tej materii naprawdę okazale. Lider zespołu Pustki serwuje nam międzygatunkowy przelot, przy czym spaja wszystko głównie lekkostrawną elektroniką. Wplata w nią dobre brzmienie gitar, sporo dęciaków i ciętych wokali. Pomimo współpracy z raperem, któremu na dobrą sprawę powinna wystarczyć solidnie skrojona pętla, Radek wycisnął z podkładów co tylko się dało. Dodając wielu smaczków, uczynił kompozycje interesującymi i dalekimi od sztampy.
Na uwagę zasługuje również niesamowita więź na linii raper – muzyka. Zupełnie jakby ci dwaj panowie mieli za sobą już niejedną współpracę. Napięcie budowane przez nawijkę Bisza ma spore odzwierciedlenie w dźwiękach i ich intensywności. Pod tym względem warto prześwietlić nieco mocniej tytułowy "Wilczy humor", genialną "Niesławę", czy "Brudne buty".
Album łączy ze sobą dwa odległe muzycznie światy, więc każdy z nas, słuchaczy, będzie musiał zdecydować, ile czasu poświęci na przeczesanie łączących te światy ścieżek. Choć sama podróż liczy sobie ledwo jakieś 35 minut drogi, to na jej przestrzeni znajduje się tyle punktów wartych uwagi, że spędzenie z płytą weekendu mija się z celem. To płyta na najbliższe długie jesienne wieczory, choć w ogólnym rozrachunku chyba jednak bliżej jej do wiosennego klimatu.
W ogóle pełno na niej absurdów, dziecięcego buntu i po części szaleństwa. Czuć to zarówno w bezkompromisowych tekstach Bisza jak i w pozbawionej kalkulacji decyzji o współpracy z producentem spoza rapowego środowiska. Obawiam się, że żaden spec od marketingu nie poleciłby takiego zachowania. A jak te zagrania zostaną odebrane przez dotychczasowych odbiorców? Sam jestem ciekaw. Moją odpowiedź poznaliście powyżej. A Biszu? Zdaje się, że już dawno wyrobił sobie pogląd o sceptycznie nastawionych do “Wilczego Humoru”: "Niech ci, którzy myślą, że mnie skazali na wygnanie / Wiedzą, że może to ja ich skazałem na pozostanie". Wróć tutaj, jak tylko sprawdzisz płytę, i podziel się swoim zdaniem!