Zwrotka 1:
Z parszywej dwójki bardziej wolałbym wydawać
By leniwe chujki mogły kumplom opowiadać
Jak mam łatwo, jak nie boli mnie wydać
Jebany banknot oddaję jakbym wcale nie widział
O jakbym chciał tak zaczynać żeby było mnie stać
Jakbym chciał tak zaczynać każdy jebany track
Wasza strata, że gram co u mnie słychać
Gdzie zarabiam by oszczędzać chociażby na bit
A nie wydawać, to przypał, to wydać gdy nie mam
Gdy przyjdzie czas gdy jest kryzys co nie raz
Każdy tak ma, dni gdzie jak jebany pacman
Pochłaniana papka z hajsu, który masz pan
Dobra, nie każdy tak ma ale może ma większość
Na lekkość na duszy codzień pracujemy
Cieżką może nie pracą ale układami
Samy ustalamy gdzie jedziemy i kogo poznamy, banger
Chłopaki zacieszają, druga strona lustra
Z piwerkiem przy łapie chociaż kiermana jest pusta
By luz był na bani, nie gruszki na wierzbie
Gustaw z nocnego pozdrawia ciebie ode mnie
Refren:
Kozacki duet ale wolałbym wydawać
Ambitny numer nawołuje by zarabiać
Nie możesz sam, nie możesz sama iść
Na słuchawkach tyle aż i tylko my
Kozacki duet ale wolałbym wydawać
Ambitny numer nawołuje by zarabiać
Nie możesz sam, nie możesz sama iść
Na słuchawkach tyle aż i tylko my
Zwrotka 2:
Stop! Albo chuj, nie mamy czasu
Godziny tu kosztują, teraz zdobywamy szacun
Bloki to puszczają, idziemy w ulice
Na płyty wypalając, zasila audicę twój cd
Miało być na niby, mieliśmy nie grać
Penga sie zgadza, po co mam rozbujać serca?
By ponętna pani w tym audi nietanim
Cytowała moje teksty rano zapinając stanik?
Mam flow, za co ganić mam się, nie jestem leszczem
Najważniejsza jest świadomość - mogę jeszcze więcej
Nawet jak się nie chce, chce mi się bardziej
Wyciskać w powietrze kolejne kurwy aż padnę
I nie tańczę, porażkę gdy widać
Wielokrotnie upadłem i zarabiając by w czynach
Przedstawić móc swoje racje, chyba mi się udaję
W końcu mam za co zapłacić za jedno z marzeń po latach
Refren:
Kozacki duet ale wolałbym wydawać
Ambitny numer nawołuje by zarabiać
Nie możesz sam, nie możesz sama iść
Na słuchawkach tyle aż i tylko my
Kozacki duet ale wolałbym wydawać
Ambitny numer nawołuje by zarabiać
Nie możesz sam, nie możesz sama iść
Na słuchawkach tyle aż i tylko my
Zwrotka 3:
Prędzej Bentley niż Tata, choć stać mnie na drugie
Nie uda się załatać wszystkich odległości, lubię to
Takie coś, tak płynie taki gość
Coś przeciw to nie to, byle co pobudza by się cieszyć
Nie ma czasu żeby smucić się w tekstach
Poprawność polityczna tak ciebie nakręca?
To w tył zwrot, odlot swobodnych jeźdźców
Cytując klasyki swoje własne, czy to jest już narcyzm?
Nie, nie, nie wystarczy, pragnę zżerać
Każdy bit jaki wjeżdża mi w rytm to torpeda
Jest wycelowana, czas by się nie bać już nadszedł
Nie ma co się jebać, zarabiam, wydaję, tańczę
Rap jest, jest zabawa przynajmniej dla mnie
Nie cytuj Abradaba, chyba, że masz gdzieś ten cytat...
[Skrecz DJ Radzion]