[Verse 1: Planet ANM]
Siema Werter, wypierdalaj stąd mi z tym smutkiem
Nie chcemy już tu cierpień, chuj, że nie uśniesz
I, że gwiazd nie ma na niebie, bo zgasły
A ich blask to światło, co jeszcze walczy
Już nie umiem się smucić, umiem się wkurwiać
Umiem ranić dupy i umiem grać na uczuciach
Jest wirtuozem liter, poetą swego bytu
W nomenklaturze rapu, tu mutuje jak wirus
Siema Werter, ej, bierz menażkę i kajet
Pisz baśnie i dramaty, ale pędź w nieznane
Niech Ci droga szeroka, powietrze lekkie
I bujaj w tych obłokach, z widokiem na Wenecję
I niech Cię Bóg prowadzi tą mokrą ścieżką
Zroszoną rosą łez tych wszystkich biednych dziewcząt
Co były kiedyś z nami, dziś są samotne
Albo są z innymi, ale chcą nas ponownie
[Refren: Planet ANM]
Chyba nie o to nam chodziło byś płakał, co?
Siema Werter, Werter, Werter
Chyba nie po to to natchnienie byś ronił łzy
Weź przestań już cierpieć
Ona odeszła i znów pękło Ci serce, co?
Piona Werter, Werter, Werter
Znowu pękło Ci serce, masz kamień w to miejsce
Dosyć już cierpień
[Verse 2: Roka]
Czuje, że zostałem sam na ulicach Szczecina
W sercu tylko przeszłość i poczucie winy
Rodzina? Flota jeszcze nas nie podzieliła
Mama na łożu śmierci kazała nam się trzymać
Babcia czuje się gorzej, dziadek odstawił rower
Ojciec trzeci raz w miesiącu ma przeboje z samochodem
Reszta prócz brata, uciekła za wielką wodę
A jeszcze drugi dziadek nad drugiej kobiety grobem pewnie
Czasem się nie odzywam, kitram syf ten pod dywan
Płacze jej w ramiona, a nad kartką rzygam bólem
Ale wkurwienie nad smutkiem tryumfuje
Prędzej zapłacze ze szczęścia niż właduje sobie kulę
A tak w ogóle to u mnie stara bida
Zresztą nie chce mi się gadać, wódę muszę ograniczać
Pocieszasz mnie alkoholem? Ty, nie bądź bezczelny
To jakbyś chciały otrzeć łzy papierem ściernym
[Refren: Planet ANM]
Chyba nie o to nam chodziło byś płakał, co?
Siema Werter, Werter, Werter
Chyba nie po to to natchnienie byś ronił łzy
Weź przestań już cierpieć
Ona odeszła i znów pękło Ci serce, co?
Piona Werter, Werter, Werter
Znowu pękło Ci serce, masz kamień w to miejsce
Dosyć już cierpień
[Verse 3: Tymi Tyms]
Siemasz Werter, pisz, nie żałuj słowa
Lud będzie cytował, kochał, wielbił jak Boga
Potem nagle oszcza Cię, gdy upadniesz
Idziesz w odstawkę, ma nową zabawkę
Odechce Ci się patrzeć na te spektakle
Teatrzyki, gdzie aktorzy tracą maskę
Tanie triki, co stosują gówniarze
I te autorytety, jakby gnoje ze stażem
Chuj wie czy Ci pisane się zestarzeć
Co oczy widziały, spisały ręce na papier
Trudniej im dalej, co było obiecywane
Chlanie nad ranem, fanaberie kochanek
Jak na tacy podane, żadne wyzwanie
Weźmiesz na bajer albo przylecą same
Będziesz je ranił, liczył, że trafisz diament
Co odejdzie albo zdradzi, by wyrównać karmę