Grzebię w mule tu gdzie rzucają się błotem znów Zeżarłem już setki zdań, a został mały głód Drugie dno, płyną, ale chyba gubią pułap ziom Gdy ja raczej kiepsko pływam jak Dynamo Zgubili się w promocji Bo chcą wypaść super na starcie jak Brzozowski Więc jak Ramsay wpadam im zrobić trochę dymu Bo nie przełknę więcej ich gaDANIA do obiektywu Obcuje z nimi i o ścianę ciągle walę głową Bo te raperzyny mają mnie za nostr' uomo A teraz? Jakoś mi wyszło bez nich Gdy poskładani lecą na pysk #Tetris Padają strzały, gdy wchodzimy na ich teren Mydląc im oczy umywamy rączki im #biały Jeleń Znów za pasem, zapasem ich twórczości Ich rap jak towar z lajkami - bez jakości Zjadłem zęby na tym, jakbym na nich nosił grill A ich flow co najwyżej leci w kulki #Benny Hill Chuchra na masie mordo A znów pokazują swoje wypociny #Endomondo Czas pokaże Bo nie ujdzie im to na sucho tu jak Ice Bucket Podnoszę poprzeczkę i niebawem sam to powiesz
Bo odbijam się echem tu jak Nietoperz Bridge : Zaszyli się w domu odkąd zaszyłem im usta Przez gardło nie przechodzi im już nic więcej prócz gówna I już nie pisną ani słowa Nadszedł czas łączyć się w bólu #Ludzka stonoga Zmiany są nieuchronne jak nie wiesz I zaczynając od zera musiałem zacząć od Ciebie Zakopałem topór, ale widok rannych zbrzydł mi M ukrócę ich cierpienia jak Gimli Lecę na setkę z nudów obok ot tak Bo na chwilę mogę zapomnieć o płotkach I pewnie jeszcze potknę się nie raz Bo po tym tracku namnożyłem ich mimo, że się ociągam Są mi kulą u nogi, więc zbijam ich jak kręgle Żeby nie srać ze strachu tonami wpieprzają węgiel Kruszę kopie jak tylko da się Drzeć kotów nie chcę bo źle bym skończył w takim układzie Przerastam formy, nie przywdziewam Annonymous, bo nie pokazuje się jakbym miał aspergera Zdzieram maski, choć na swoją już brakuje miejsc Mimo to wychodzę z twarzą mów mi Leather Face