Nie skończy się świat, jeśli ty się skończysz
Ale będzie coraz gorzej, jeśli sam się pogorszysz
Mówię to do siebie codziennie – będzie lepiej, jak na lepsze się zmienię
Ilu klnie, że jest źle, i dalej brnie
Zwinięte banknoty, sto złotych, dziury dwie, Absolut, XTC
Raz, dwa trzy – czy to świat jest zły, czy ty?
Rozejrzyj się, co człowiek robi
A teraz spójrz w lustro i to powiedz człowiekowi. Drugi album WWO „We własnej osobie” był najlepszym dowodem, że można i w Polsce robić finezyjnie, mądrze, bez taniej demagogii hip-hop hardcore'owy, o ulicznych korzeniach Sokół i Jędker pozbyli się pewnej szorstkości, która momentami górowała na „Masz i pomyśl” efektem czego dostaliśmy wyśmienitą płytę, której kulminacją był jeden z rap-hymnów 2002 roku. O tym, jak przyjmowany i jak ważny był to kawałek, najlepiej dowodzą zapisy ze starych koncertów WWO. Gdy na jednym z występów w Stodole duet wykonał to nagranie w towarzystwie Soundkailu oraz Fu, wypełniona sala dosłownie eksplodowała. Dydaktyczne przesłanie nagrania nie jest pustą retoryką, lecz trafną i wyważoną oceną własnych błędów, porażek, codziennych dylematów, które koniec końców nie mają człowieka spychać na dno, lecz motywować do tytułowej zmiany, odbicia. Wyśmienity beat WhiteHouse nie jest jedynie uzupełnieniem wersów, lecz stanowi oddzielną historię, do dziś zachwycając jako instrumental. Dla tysięcy fanów hip-hopu to od lat jeden z najlepszych kawałków w kryzysowe dni, kiedy trzeba się podnieść i stanąć na nogi