Także WSZ; Maciej Gnatowski, ur. w 1974 roku w Warszawie. Raper, freestyle'owiec, prezenter telewizyjny, konferansjer, aktywista hiphopowy. Jego poczucie humoru oraz bezpośredni charakter i nieprzewidywalny styl bycia sprawiły, że stał się ulubieńcem sceny. Działalność artystyczną rozpoczął jeszcze w latach 90. Jest jednym z pionierów rodzimego wolnego stylu, był uczestnikiem pierwszej bitwy Super MC i finalistą WBW. Współtworzył dwa luźne hiphopowe projekty artystyczno-towarzyskie: Baku Baku Skład z CNE i Kalibrem 44 oraz Gib Gibon Skład z TDF-em, Borixonem, CNE i Numerem Raz. Jego zwrotki pojawiały się m.in. na albumach Slums Attack, Kalibra 44, Tedego i SiStars. Wspólnie z Człowiekiem Nowej Ery przygotował dwie płyty długogrające, z raperem Kruszem wydał w drugim obiegu improwizowany mixtape „WhatEver.FM”. Jako prezenter prowadził programy „MegaZin” i „Rap kanciapa” na antenie VIVA Polska oraz „Rap pakamera” i „Tramwajówka” w MTV Polska. Obecnie ma swój program „Rap kanapa” na antenie internetowej telewizji iTV.
– Pamiętam dobrze, że hiphop przyciągnął nas z daleka. Przechodziliśmy akurat przez targowisko działające w latach 90. pod PKiN. Z głośników leciał jakiś fajny kawałek. Podeszliśmy do sprzedawcy, powiedział, że to Body Count z Icem-T. Wtedy poczułem, że właśnie taką muzykę chcę robić. Rap z gitarami – wspomina Wujek Samo Zło. Początki jego fascynacji taką muzyczną fuzją sięgają przełomu lat 80. i 90., gdy w okolicy, w której dorastał, działał kultowy klub Fugazi. Gnatowski do rapu doszedł od słuchania Depeche Mode, Nirvany, Pink Floyd i Pearl Jam. Pierwsze kasety podrzucił mu kolega z Kolonii, ale dopiero filmowe seanse z odtwarzanymi z VHS filmami takimi jak „Colors” czy „Disorderlies”, w których ścieżkę dźwiękową stanowił rap, nakręciły u Wujka pasję. Entuzjazm podsycany był potem regularnie na imprezach prowadzonych przez DJ-a 600V, ten bowiem potrafił grać na tyle eklektycznie, że przyciągał nowych słuchaczy. – Jego sety były rapowe, ale przemycał kawałki Faith No More, Nirvany czy numery z „Judgment Night”, które okazały się prawdziwymi hiciorami. Wokół jego imprez kwitło życie towarzyskie. Był niezły młyn, połowę zawsze stanowili stali bywalcy, a reszta to było zmienne towarzystwo – wspomina WSZ. On sam idealnie pasował do tej mikstury. Jak opowiada, wyglądał wtedy jeszcze na punkowca, ale na swojej „kostce”, czyli plecaku wojskowym, miał już wypisane „Beastie Boys”. Dzięki tym imprezom i kumplom z dzielnicy, takim jak Wzorowy i Rzemysz z ekipy NBK, Wujek poznał Tomka Kleyffa, czyli Człowieka Nowej Ery. – Fajnie się uzupełnialiśmy z CNE. Obaj mieliśmy podobne muzyczne zajawki i doświadczenia życiowe. Obaj dorastaliśmy wówczas bez ojców i mieszkaliśmy w kawalerkach z matkami – opowiada artysta. Zanim jednak postanowili przekuć wspólne pasje i przeżycia w muzyczne konkrety, Wujek zaczął rozwijać swoje rapowe umiejętności. Co dla niego typowe – zawsze bez kartki, na wolnym stylu. – Freestyle był naturalny. Ja mam dysleksję i dysgrafię, byłoby mi ciężko tak poukładać wszystko na papierze – wyjaśnia raper. Dodaje jednak, że od początku czuł, iż chce nawijać po polsku. Wbrew panującej wówczas obiegowej opinii jeszcze w czasach przed debiutem Liroya przekonywał innych, że język ojczysty doskonale nadaje się do rapowania. – Było nas wtedy, zwolenników polszczyzny, niewielu. Walczyliśmy ze stereotypem, że rapować po polsku się nie da, że to tylko i wyłącznie częstochowskie rymy. A co komu szkodzą rymy dokładne? – pyta retorycznie. W 1997 roku postanowił sprawdzić, jak radzi sobie na dużej scenie i wystąpił podczas imprezy Super MC. Laur zwycięstwa przypadł wówczas raperowi Pikuś Dogowi. Rok później Wujek Samo Zło pojawił się na pierwszym dwupłytowym albumie producenckim DJ-a 600V „Produkcja - Hip hop” zutworem „Freestyle”. Kolejne lata przynosiły przede wszystkim gościnne występy, już nie tylko na albumach znajomych z warszawskiej sceny. WSZ wraz z CNE jako jedni z pierwszych postanowili zerwać z międzymiastowymi animozjami i w 2000 roku pojawili się gościnnie w utworach poznańskiego składu Slums Attack z płyty „I nie zmienia się nic” oraz śląskiego Kalibra 44 z krążka „3:44”. Z tym drugim zespołem stworzyli nawet formację Baku Baku Skład – luźny koncertowy projekt, w ramach którego K44, Wujek i CNE jeździli po kraju. – Pamiętam, że warszawska scena nie przepadała za Kalibrem. Po pierwszej płycie mówili na nich „wyjce”. Sam nie byłem przekonany, czy tak się powinno rapować, ale mnie to zaciekawiło i wciągnęło. Jokę i dAba poznałem lepiej dopiero po tym, jak z zespołu odszedł Magik. Gdy dołączyliśmy do nich, zaczęliśmy razem koncertować i nagraliśmy kawałki na album „3:44”, nie byliśmy dobrze postrzegani w stolicy – zdradza WSZ.
Następny rok to czas wielu kooperacji. Wujek pojawił się gościnnie na debiutanckiej płycie Paresłów, „Wkurwionych beatach” i „V6” DJ-a 600V, albumie „S.P.O.R.T.” Tedego i „Świeżym materiale” Waca. – Po tylu featuringach sporo ludzi czekało na mój płytowy debiut, ciśnienie było ogromne. A gdy w 2002 roku ukazała się „Te-rap-ja”, niektórzy powiedzieli, że takim krążkiem zmarnowaliśmy potencjał – mówi raper. Rozczarowanie wynikało po części z koncepcji Wujka na ten album, oraz zokoliczności, wjakich powstawał. Oile CNE przygotowywał wersy wcześniej, tak WSZ wciąż improwizował, a do tego nie mógł w stu procentach poświęcić się płycie, jako że zaczynał właśnie pracę jako prezenter telewizyjny w stacji VIVA Polska – swoją drogą, rozmowę kwalifikacyjną też odbył, freestyle'ując. Ponadto koledzy po fachu nie pomagali duetowi utwierdzić się w jego artystycznych wyborach. Sama atmosfera w studiu była dobra. Majki i Korzeń, muzycy, którzy mieli już spore doświadczenie w pracy ze Starym Miastem, potrafili implementować wszystko to, co chcieli przemycić WSZ i CNE. Ale już prześlizgujący się przez salę nagrań inni raperzy krzywili się na liczne elementy muzyki jamajskiej. Moda na reggae wśród ulicznych nawijaczy miała dopiero nadejść.
Wydany trzy lata po debiucie krążek „Jeszcze raz” (2005) przyniósł progres w umiejętnościach CNE i WSZ, wyraźne w przekazie i nowocześnie produkowane przez Matheo single („Jeszcze raz” i „Gangsterka”) oraz popisowy utwór całego Baku Baku Składu. Co więcej, zaśpiewała na nim sama Monika Brodka, a mimo to album wciąż nie dawał pełnego obrazu możliwości duetu. W odróżnieniu od debiutu nie trafił nawet na listę najlepiej sprzedających się płyt. Wujek jednak specjalnie się tym nie przejmował. Kariera konferansjera i performera zawsze układała mu się lepiej od tej studyjnej. Na zawsze zapamiętane będzie, że wraz z TDF-em i resztą uformowanego na początku XXI wieku Gib Gibon Składu stanął też w wolnostylowe szranki z Obrońcami Tytułu podczas bitwy w Płocku. – Jestem zaskoczony, bo z biegiem czasu okazało się, że dla wielu obecnych freestyle'owców byłem pierwszym raperem w życiu, jakiego usłyszeli na wolnym stylu. To miłe – mówi Samo Zło, ale dodaje też, że nie chce uchodzić za ojca polskiego freestyle'u. Miał natomiast okazję obserwować, jak rozwijała się ta scena. – Prawdziwy rozkwit nastąpił po bitwie w Płocku i po premierze filmu „Ósma mila” z Eminemem. Pojawiły się takie imprezy jak WBW. Najpierw je obserwowałem, potem sam wziąłem udział – mówi raper, który na WBW 2011 dotarł aż do finału. Z drugiej strony przyznaje jednak, że freestyle bitewny nigdy go nie pociągał, preferował raczej sytuacje towarzyskie i snucie rymowanych anegdot. Dowodem tego stał się przygotowany w sposób całkowicie amatorski nielegal, wydany w 2011 roku „WhatEver.FM”, gdzie obok gospodarzy, WSZ i Krusza, pojawia się kilku znanych już z WBW freestyle'owców: Diox, Flint, Białas, Wiciu oraz najbardziej utytułowany w Polsce w tym względzie Muflon.
Wujek Samo Zło nigdy nie nagrał własnego w pełni solowego materiału, choć wciąż ma to w bliżej nieokreślonych planach. Obecnie obok autorskiego programu „Rap kanapa” w iTV prowadzi charytatywnie warsztaty freestyle'owe dla młodzieży.