Również Wall-E; Waldemar Kasta, ur. w 1978 roku we Wrocławiu. Raper, tekściarz, wokalista, kompozytor, promotor kultury, wydawca. Jeden z pionierów lokalnej sceny. Współtwórca zespołów K.A.S.T.A. i 3WKasta, członek projektu G.T.W. (m.in. zGuralem, AbradAbem i Tedem) oraz Super Grupy (obok niego Gural, Tede, Matheo, Miodu i Grubson). Przez lata działał w podziemiu i budował lokalną scenę. Debiutował w 1999 roku utworem na składance przygotowanej dla magazynu hiphopowego „Klan”, wystąpił na albumie F.F.O.D. „Promillenium”, wraz z projektem K.A.S.T.A. nagrał dwa albumy, solowo również dwa, występował na płytach producenckich WhiteHouse i Donatana, ma na swoim koncie współpracę m.in. z Tedem, Sobotą i L.U.C. Jeden z trzydziestu najlepszych polskich raperów według miesięcznika „Machina”, wyróżniony trzecią nagrodą Rapgra Awards za album „13” wkategorii polska produkcja roku. Ceniony za tubalny głos, prostotę przekazu, wszechstronność środków wyrazu, wysokoenergetyczne koncerty i dążenia do integracji sceny.
Początki artystycznej drogi Waldemara Kasty sięgają wczesnych lat 90. Jak sam mówi, muzyka była jego odkupieniem ijedyną możliwą drogą ucieczki od narkomanii, bezdomności i nocnych bijatyk. – Pojawiła się w momencie, w którym zrozumiałem, że moja wrażliwość każe mi przeżywać wielkie emocje nawet w trakcie słuchania cudzej muzyki, że przeżywam ją głębiej, mocniej i bardziej niż inni – mówi Kasta. Był samoukiem. Na jakiejś zdobycznej gitarze grał pierwsze covery Nirvany, siedząc na schodach pod wrocławskim ratuszem i zbierając pieniądze do czapki. Jednocześnie zdarzało mu się już pojedynkować na rymy na różnych imprezach. To wtedy poznał takich ludzi jak Magiera i L.A. (wtedy jeszcze La**cah). – W tym czasie nie ma jeszcze WhiteHouse, a F.F.O.D. nazywa się F.F.O.T. Magiera jest klawiszowcem w Szlamie, L.A. gra na perkusji, a ja zaczynam grać z hardcore'owym zespołem Glob23, przy czym ja i Arek Nowak to jedyni żyjący do dziś członkowie tej grupy – wylicza Wall-E. Wtamtym czasie wydaje mu się, że to właśnie udział w Glob23 będzie najważniejszy, tymczasem rzeczywistość weryfikuje plany. W połowie lat 90. Waldek trafia do wojska. – Prości ludzie zebrani w tych wojskowych izbach, ten tygiel – to oni mi dali największą energię, oni jarali się tym, co robiłem, to właśnie oni bezpośrednio doprowadzili mnie do decyzji, żeby nagrać kawałek na składankę dołączaną do magazynu „Klan” – mówi raper. Po powrocie z wojska Kasta wraz z resztą wrocławskiego środowiska hiphopowego zaczął budować lokalną infrastrukturę.
W drugiej połowie lat 90. jedną z kluczowych postaci sceny był Igor Pudło, dziś znany jako Igor Boxx, połowa duetu Skalpel. Prowadził pierwsze imprezy hiphopowe w klubie Podium. – Ja podjąłem decyzję, by razem ze swoim perkusistą z zespołu grunge'owego zacząć robić imprezy hiphopowe w klubie Rocker. To lokal, do którego regularnie przyjeżdżał gang motocyklowy No Breaks. Oni tam autentycznie wjeżdżali swoimi maszynami – wspomina artysta. We Wrocławiu hip-hopowi po drodze było ze środowiskiem rockowo-punkowym. Dosyć szybko pod skrzydłami Anteny Krzyku wydającej takie rzeczy, jak Włochaty, Farben Lehre czy Ga-Ga Zielone Żabki Marek Gluziński rozkręca Blend Records, a Magiera, wspólnymi siłami z raperami, w garażu jednego z domów stawia studio nagraniowe. – Jak na tamte czasy byliśmy strasznie zapatrzeni w siebie. Ja zwłaszcza. Nagrywając swoją pierwszą płytę, złamałem pewne tabu, co dopiero Lech Janerka mi uświadomił. Na rynku muzycznym przyjęło się bowiem, że na wydawnictwa dwupłytowe trzeba sobie zasłużyć, zazwyczaj są to jakieś albumy „Best of”, rzeczy podsumowujące karierę, a tutaj debiutant Wall-E wydaje album dwupłytowy „Kastaniety” – mówi Kasta.
Z perspektywy czasu to wydawnictwo z 2002 roku budzi w nim odczucia ambiwalentne. Z jednej strony sam nie może słuchać, jak rażąco słaby potrafił wówczas być. Czuje się tak, jakby oglądał VHS z komunii albo stary, kiepski film science-fiction. – Jak ja mogłem w to wierzyć?! – pyta sam siebie. Jednak dodaje: – Z drugiej strony jest to rzecz niesamowita. Zapis wszystkich prawd, wszystkiego, oco walczyłem jako brutalnie zgnieciony przez życie młody koleś. Byłem słaby, wulgarny i zdeterminowany, ale oprócz tego słyszę tam też wiadomość, którą wysłałem sam sobie w przyszłość. Wystarczy posłuchać wersów: „Należy się zmieniać, by jakim jest się, pozostać”. Jego zdaniem, tym, co wyróżniało pierwszą płytę formacji K.A.S.T.A., którą raper założył z DJ-em Kut-O i anglojęzycznym raperem OMA, był fakt, że podobnie jak większość rzeczy powstających we Wrocławiu mocno odbiegała od nagrań ze sceny śląskiej czy warszawskiej. Co ciekawe, album „Kastaniety” został całkiem ciepło przyjęty pomimo ostentacyjnie nieskomplikowanych rymów czy mocno już wówczas nieprzystających do sceny wejść OMA. „Wally nieznośny jednokońcówkowy styl nasyca ekspresją i subiektywizmem w takim stopniu, że jakoś to szczególnie nie razi. Człowiek dostrzega osobowość, dykcję, silny, trzymający werble na smyczy głos. [...] Ragga jest dla frontmena Kasty rzeczą naturalną, nie ma nic fajniejszego niż słyszeć po wykonawcy, że ta muzyka to duża część jego życia. Stąd bierze się wspomniana jedna końcówka, gdyż zdaniem Wall-E'ego przy toastowaniu jest to normalne i praktykowane. Stąd biorą się pełne pozytywnej energii akcenty dopełniające płytę” – podsumowywał recenzent magazynu „Loop”.
Skrótowiec K.A.S.T.A. rozszyfrowuje się jako Konfederacja Absolwentów Szkoły Technicznej Artykulacji. To było coś więcej niż po prostu zespół. Raczej twór na kształt ruchu lub federacji twórców. Już rok po tym, jak na sklepowe półki trafiły „Kastaniety”, światło dzienne ujrzało wydawnictwo, które często pomijane jest w dyskografii grupy, czyli album „Astigmatic” (2003) DJ-a Kut-O. – Wszyscy o nim zapominają. Nam zaś chodziło o to, by DJ w Polsce wreszcie był kojarzony z pozycją nie tylko producenta muzycznego, ale iturntablisty – wyjaśnia Waldemar. Dodaje też, że podobny zamysł towarzyszył wydaniu albumu „Test”, dołączonemu jako druga płyta do albumu „Kastatomy”, również wydanego w 2003 roku. To miał być test dla hiphopowców, czy potrafią wytrzymać prawdziwy turntablizm. Pierwsza płyta zatytułowana „Splot” niczego już jednak nie testowała, to był po prostu kawał solidnego rapu, gdzie obok Wall-E'ego na równych prawach pojawiał się donGURALesko. Połączenie obydwu panów zagrało wcześniej doskonale m.in. w znakomitych „Peryferiach” z poprzedniego krążka, wzajemna chemia podczas występów stała się zaś punktem odniesienia dla konkurencji. Kolejne dwa lata dla Waldemara Kasty oznaczały pracę u podstaw, koncerty, ale też działalność na rzecz animowania i wspierania dolnośląskiej sceny. W planach był ostatni album zespołu K.A.S.T.A., „A nie mówiłem?”. Nigdy jednak nie powstał. Grupa zawiesiła działalność, a sfrustrowany i zirytowany raper zostawił wszystko i wyjechał do Anglii. – Koledzy z zespołu pod moją nieobecność świetnie sobie radzili solowo, mnie zaś wyjazd na Wyspy pozwolił nabrać łatwości w wyrażaniu myśli w innym języku, w języku, który dotąd był dla mnie niedostępny – wyjaśnia Kasta. Dotychczas jego teksty poza Polską znali i rozumieli jedynie Czesi i Słowacy, płynny angielski pozwalał mu zaś dotrzeć, przynajmniej teoretycznie, do zupełnie nowych odbiorców z innych części Europy. Wyjazd do Anglii miał jeszcze jedną zaletę – pozwolił raperowi odpocząć od hip-hopu. Po powrocie Wall-E zastał już zupełnie inną rzeczywistość. Zmienił się rynek, postaci takie jak Tede czy Gural urosły w siłę, pojawiły się tysiące mniejszych grup.
Był rok 2007, kiedy Waldemar Kasta zabrał się za tworzenie pierwszego albumu sygnowanego już wyłącznie jego imieniem i nazwiskiem. „Prawda naga” nagrywana do beatów Matheo wykorzystujących sample z polskich utworów jednak się nie ukazała. Barierą nie do przeskoczenia okazała się kwestia praw do utworów, z których pobrano próbki. Panowie nagrali więc wspólnie kolejną płytę „13” (2009), promowaną singlowym „Musisz”, czyli jedynym utworem z gośćmi. Dojrzały, emanujący dużym życiowym doświadczeniem album został uhonorowany trzecią nagrodą w konkursie na polską produkcje roku przez portal RapGra. Dwa lata później na tapetę wraca „Prawda naga” (2011), tym razem jednak bez polskich sampli, w muzycznym opakowaniu Donatana. – To moja pożegnalna płyta, dwupłytowe wydawnictwo zachowujące część moich zwrotek z oryginalnej wersji albumu. Dlaczego nie Matheo a Donatan? Bo Matheo już w tym czasie był producentem zabieganym i produkującym beaty dla połowy sceny, a Donatan po tym, jak pojawił się u Gurala, wciąż jeszcze nie narzekał na nadmiar zleceń – wyjaśnia artysta. Współpraca z Donatanem układała się na tyle pomyślnie, że panowie postanowili dalej działać wspólnie i wspierać się przy kolejnych projektach, choćby przy uhonorowanej diamentową płytą „Równonocy”. Ostatecznie jednak Waldemar Kasta postanowił zakończyć karierę w roli rapera. – Była jakaś kariera? Dla mnie najważniejsze, że byli ludzie, dla których to, co robię, miało duże znaczenie. Przez dwie dekady robienia rapu sporo się dowiedziałem o sobie. Nauczyłem się odpowiedzialności, reszta to oszustwo. Chciałem być prawdziwy, a tylko udawałem. Byłem próżniakiem chwalącym się braggadocio, pseudokozaczkiem. To smutna postawa, dobrze , że już mnie nie charakteryzuje – oświadcza artysta. Obecnie, jak sam mówi, jest na muzycznej emeryturze, grając w zespole Synaptine. – Robię to, co czuję. Uprawiam taki „postdylanizm”, pierwszy raz w życiu komponuję własne piosenki. Znalazłem wreszcie wzór na siebie w muzyce – cieszy się Waldemar Kasta.