Również T?mon i Świntuch; Tymon Smektała, ur. w 1977 roku we Wrocławiu. Raper szczególnie aktywny w drugiej połowie lat 90. oraz na początku XXI wieku. Wokół jego osoby nie brakowało kontrowersji, chociażby dlatego, że równocześnie udzielał się jako MC i redaktor najbardziej opiniotwórczego swego czasu magazynu hiphopowego w Polsce, czyli „Klanu”. Jest jednym z pionierów na wrocławskiej scenie hiphopowej i od początku pielęgnował jej oryginalność brzmieniową i leksykalną. Może pochwalić się trzema oficjalnymi płytami, wystąpił m.in. na p-funkowej płycie Sfondu Sqnksa, wsparł awangardowe poczynania Sinego, współpracował z jazzowo-breakbeatową Miloopą, został też zaproszony na „Antidotum”, czyli debiutancki materiał jednego z najzdolniejszych rodzimych producentów, Metro. Jego nagrania znajdziemy na ścieżce dźwiękowej filmu „Blokersi”, winylach „JuNouMi vol. 3” i „JuNouDet”. Magazyn „Machina” umieścił go w gronie trzydziestu najlepszych polskich raperów. W pewnym momencie Tymon porzucił karierę muzyczną i skupił się na karierze naukowej oraz pracy dziennikarskiej w branży gier komputerowych.
Na początku Smektała dał się poznać fanom rapu jako pasjonat muzyki i recenzent. W jednym z numerów „Klanu” niezbyt pochlebnie zrecenzował drugi album Wzgórza Ya-Pa 3, formacji będącej wówczas w ścisłej czołówce popularności oraz sprzedaży w Polsce. Grupa odniosła się do tej krytyki w nagraniu „Fast Food” z albumu „Ja mam to co ty” z 1998 roku. Tymon, przygotowujący wówczas materiał na nielegalne wydawnictwo „Szelma” (1999), postanowił odpowiedzieć zespołowi utworem „Tyle snów”. Po latach uważa się go za jeden z najlepszych polskich dissów. Smektała przysporzył sobie nim zarówno fanów, jak i wrogów. Udało mu się osiągnąć niemałą popularność, były to jednak czasy, gdy nie brakowało na scenie agresji ze strony słuchaczy i samych artystów, dlatego zachodziły obawy, czy konflikt uda się zakończyć w pokojowy sposób. – Często tak jest, że rzeczy, które z perspektywy czasu wydają się „legendarne”, były czymś bardzo normalnym i naturalnym, gdy powstawały – wspomina po latach raper. – Nie miałem obaw o zdrowie, mój świat był chyba mocno inny od tego, w jakim żyła i w jaki wierzyła ekipa WYP3. Jak każdy małolat jarałem się pierwszą płytą Wzgórza, bardzo czekałem na drugą i po prostu mnie ona zawiodła, wtedy już chciałem od hip- -hopu więcej. Miałem okazję wyrazić to publicznie, chłopaki to usłyszeli, zdissowali mnie, a ponieważ zaczynałem wtedy robić rap, po prostu nagrałem im odpowiedź. Nie było w tym żadnej kalkulacji, nie było żadnego myślenia, co będzie potem. Wierzyłem – pewnie dość naiwnie – że hip-hop na tym polega i tak zadziałałem. Potem było parę nieprzyjemnych sytuacji, telefony z pogróżkami w środku nocy od nietrzeźwych członków Wzgórza i tak dalej. Dla mnie temat zamknął się krótką rozmową z Borixonem po jednym z hiphopowych koncertów na festiwalu w Opolu – wyjaśnia Smektała.
Wspomniane niezależne wydawnictwo „Szelma”, które raper nagrał pod pseudonimem T?mon, oprócz dissu na Wzgórze Ya-Pa 3 przyniosło kilka bardzo udanych nagrań, zdradzających spory potencjał gospodarza. Inteligentne teksty, ciekawe gry słowne i rubaszny humor nie były jednak w stanie w pełni przykryć problemów artysty z dykcją oraz wady wymowy. Dlatego tak wiele osób krytykowało go, nie zwracając uwagi na jego świetne ucho do beatów („Szelma” to pod tym względem popis umiejętności Magiery, połowy duetu producenckiego WhiteHouse), erudycję, przekazywaną w nagraniach wiedzę na temat hip-hopu oraz dystans do świata. Kolejny powód do ciętych uwag Smektała dostarczył krytykom w 2000 roku, gdy pod pseudonimem Świntuch wydał nakładem warszawskiej oficyny T1-Teraz album „Świntuszenie”. Był to obsceniczny, pełen wulgarnych, p**nograficznych treści materiał, który nie miał żadnych szans zaistnieć na mocno wówczas skostniałej i skłaniającej się zdecydowanie w uliczną stronie rapowej scenie wPolsce. Nie brakuje głosów, że wydawnictwo to było pod każdym względem fatalną artystyczną pomyłką Tymona. – Może i była to pomyłka, ale ja teżnigdy nie kalkulowałem, nie zastanawiałem się, co zbuduje moją pozycję na raperskiej scenie. Dla mnie pierwszą płytą był nielegal „Szelma”, Świntuch był od tego odskocznią. Może odbiło się na przebiegu mojej „kariery” rapowej, ale gdybym zaczął od albumu „Zmysłów 5”, pewnie nie miałbym zaszczytu być parodiowanym przez Ostrego, prawdziwą legendę polskiego rapu – tłumaczy artysta, nawiązując do utworu pochodzącego z freestyle'owego krążka O.S.T.R.-a „30 minut z życia”, gdzie raper naśladuje style czterech kolegów po fachu – w tym Świntucha.
Po kiepskim przyjęciu „Świntuszenia” Smektała postanowił zmienić stylistykę, a w zasadzie wrócić do klimatu znanego z nieoficjalnego wydawnictwa. Związał się kontraktem z wrocławską oficyną Blend Records, zaś ogromną większość oprawy swojego oficjalnego materiału firmowanego już ksywką Tymon, znów powierzył Magierze. Dzięki temu wiosną 2002 roku ukazał się krążek „Zmysłów 5”, który był dużym zaskoczeniem dla fanów i krytyki, stając się jednym z wydarzeń tego bardzo dobrego w polskim rapie roku. – „Zmysłów 5” było dla mnie naturalną kontynuacją „Szelmy”. Myślę, że oba te materiały przedstawiają prawdziwe oblicze Tymona. To był po prostu dobry czas. Rozwijał się Blend, Magiera zawsze jest w dobrej formie, ja byłem w takim momencie życia, że miałem coś do opowiedzenia. Wszystko się ze sobą złożyło i wyszedł z tego album, który rzeczywiście mogę pokazać synowi z dumą – wspomina artysta. Wydawnictwo wyróżniało się fantastyczną warstwą muzyczną, pełną jazzowo-soulowych smaczków. Świetnymi, życiowymi tekstami Smektała mógł pochwalić się już wcześniej, ale tym razem dało się dostrzec dodatkowo duży progres w jego podejściu do rapu i procesu tworzenia. Świadomy krytyki poprzednich albumów raper pisał teksty tak, aby unikać używania litery „r”, z wymową której miał problem. Znacznie poprawił też flow i przekazywanie głosem emocji. W efekcie dostaliśmy świetnie przyjęty, dojrzały album, będący opus magnum w karierze Smektały. Po świetnie przyjętym „Zmysłów 5” artysta nie poszedł jednak za ciosem. Płyta pomimo dobrego przyjęcia nie sprzedała się w dużym nakładzie i Smektała postanowił odstawić rap i zająć się karierą naukową oraz szlifowaniem talentu dziennikarskiego. – Prawda jest taka, że szybko zrozumiałem, że nigdy nie będę raperem takim jak Tede, Vienio, Fisz czy którykolwiek z młodych chłopaków – Bisz, Zeus, Kajman. Strzelam po różnych ksywkach, ale celowo – ich wszystkich łączy to, że się temu poświęcili. Mnie interesowały też inne rzeczy, nie znajdowałem czasu, żeby kształcić technikę czy głos, za to zawsze miałem łatwość pisania tekstów. Doszły do tego jeszcze jakieś zawirowania życiowe i po prostu tak wyszło – tłumaczy Tymon.
Poczynił jednak wyjątek i jesienią 2008 roku wydał w Asfalt Records minialbum „Oddycham smogiem” podpisany Magierski & Tymon feat. Mały 72. Był to bardzo eklektyczny materiał, bliższy estetyce triphopowej czy brzmieniom downtempo. Smektała dostosował swoje teksty do gęstej muzyki i opowiadał o życiu w mieście pogrążonym w smogu, gdzie ludzie poszukują miłości i zagłuszają codzienność narkotykami. Jest to jak dotąd ostatnie wydawnictwo firmowane przez Tymona. – W teorii odwiesiłem mikrofon, ale ostatnio nagrywaliśmy z Magierą coś na nowy „Kodex” i to jednak zajebista rzecz. Może jeszcze powstanie jakiś krążek, który będę chciał pokazać synowi? – zastanawia się Smektała.
Przez wielu fanów i raperów Tymon uważany był za człowieka zupełnie nieprzystającego do hiphopowej sceny. Jego pasje, zainteresowania, zaangażowanie w inne niż muzyka sprawy zaprzeczały wszelkim możliwym stereotypom twórcy rapu. Smektała jest absolwentem wrocławskiej Akademii Ekonomicznej i doktorem ekonomii. Ma na koncie dwie naukowe publikacje z zakresu public relations. Jako dziennikarz zajmował się najpierw muzyką, a potem grami komputerowymi. Na tym polu zaliczył wiele sukcesów – był m.in. redaktorem naczelnym magazynów „Click!” i „Playbox”. – Obecnie robię kolejną nową rzecz: pomagam tworzyć gry komputerowe studiu Techland. Nie czułem się outsiderem, ale też nie łudziłem się, że będę kiedyś ziomalem polskich rapowych gwiazd. Nie miałem kiedy pić z nimi wódki czy palić blantów, więc te znajomości nie miały kiedy powstać – konstatuje wrocławiak.