Tomasz Szczepanek, ur. w 1978 roku w Warszawie. Raper do 2005 roku występujący pod pseudonimem Pele. Zainaugurował swoją działalność hiphopową w ramach tworzonego wraz z Wilkiem zespołu Funky Joint Squad. Występował na płytach i koncertach legendarnej Molesty, by wraz z trzecią jego płytą stać się oficjalnym członkiem zespołu, zaś później zdobyć z nim dwie złote płyty przyznane za „Nigdy nie mów nigdy” (2006) oraz „Molestę i kumpli” (2008). Co ważne, stylistyczna ewolucja i dojrzewanie członków hardcore'owej początkowo formacji doprowadziły nie tylko do dobrych wyników sprzedażowych, ale też do nowych, kreatywnych konfiguracji personalnych – duet Vienio i Pele nagrał trzyczęściową, eklektyczną, bogatą w gościnne występy serię „Autentyk”, zaś Włodi z Pelsonem przy współudziale Eldo zaprezentowali antyestablishmentowy, również nagrodzony złotem projekt Parias. Pod koniec 2005 roku Szczepanek zainaugurował swoją solową działalność funkującym, wyprodukowanym w głównej mierze przez kojarzonego z Easy Band All Stars Sebastiana Skalskiego albumem „Sensi”. Niskonakładową, wydaną na własną rękę, ostatecznie zrywającą z dawną chuligańską stylistyką wczesnej Molesty pozycję przegapiono, ale reedycja z 2012 roku cieszyła się już wzięciem. Epka „3854 i 3 kroki” wydana w 2012 przez Step Records ugruntowała pozycję Pelsona jako refleksyjnego, lirycznego obserwatora zakochanego w swoim rodzinnym mieście. W 2013 roku raper przypomniał o sobie gościnnym występem na płycie Tedego, zaś koncert Molesty poproszonej o to, by na Off Festivalu przypomniała materiał ze „Skandalu”, został zauważony i pochwalony przez opiniotwórczy amerykański serwis Pitchfork.
Po raz pierwszy Szczepanek stanął za mikrofonem w studiu DJ-a Volta. Towarzyszył mu Wilku, z którym znał się już od trzech, czterech lat. Panowie wspólnie imprezowali, m.in. w słynnych Hybrydach, razem słuchali muzyki, by w końcu powołać do życia Funky Joint Squad. Godziny improwizacji w mokotowskim pubie, gdzie przychodził też Tede czy dziewczyny z Paresłów, zaowocowały chęcią pozostawienia czegoś po sobie. Ktoś podpowiedział Volta. W 1997 roku zarejestrowano dwa utwory, „11. przykazanie” i „Imitacje”. Doczekały się premiery radiowej. W zanadrzu był jeszcze trzeci, który nigdy się nie ukazał. FJS nie zostawił po sobie żadnego materiału demo. – Pamiętam tylko wokal z tego trzeciego ze wspomnianych kawałków, „Pal ziółko z naszą spółką”. Wymowny refren. Nie namawiam, lecz polecam – śmieje się Pelson.
Raper pracował w komisie płytowym pod Pałacem Kultury i Nauki, co dawało mu właściwie nieograniczony dostęp do sampli, wówczas punktu wyjścia dla każdego podkładu. Istniało już 3H, a wcześniej 1kHz, więc było do kogo się odnieść i czyją twórczością się motywować. Za oficjalny początek swojej kariery Pelson uważa trzy zwrotki w trzech utworach na zarejestrowanym w zaledwie 40 studyjnych godzin „Skandalu” Molesty. Co prawda nie był oficjalnym członkiem grupy ani nawet nie należał do Klimy, szerszej, towarzyskiej ekipy zbudowanej wokół Molesty, ale wspólnie z chłopakami koncertował, miał swój wkład. Od niego i Wilka wyszło „Się żyje”, jedna z najchętniej przywoływanych pozycji z Molestowego kanonu. – Dumę ze „Skandalu” poczułem niedawno. Robiliśmy to wtedy w czasach totalnej zajawki, hiphopowego szaleństwa. Nikt z nas po nagraniu zwrotki na tę płytę nie chodził i nie puszył się nią. Szokują nas więc ludzie wyznający tę płytę. Pod względem treści jest dobra, ale w kwestii techniki ma mnóstwo niedociągnięć, kalekich rymów. Ale wtedy nikt na to nie patrzył – wspomina twórca.
1999 rok to druga, nagrana w domowym studiu u Pona z ZIP Składu płyta Molesty „Ewenement”, gdzie Tomasz udzielił się w singlowym „Co jest nauczane”. Ważniejszy dla niego okazał się jednak trzeci krążek, późniejsza o rok „Taka płyta” (2000). Dołączył do grupy, podpisał kontrakt, miał głos decyzyjny i, jak mówi, „25 procent udziału”. Uczestniczył w procesie produkcji. Wymyślał tematy i refreny. „Zawsze coś za coś” czy „Muzyka miasta” to jego zasługa. Gdy Włodi zaczął pracę nad swoim materiałem solowym, stało się jasne, że odbije się to na aktywności Molesty. Pelson z Vieniem zaczęli więc nagrywać własne rzeczy, przekonując się, że ciężko jest przestawić się na takie tory po uprzedniej kolektywnej działalności. W końcu panowie skonfrontowali więc swoje utwory i tak powstał pierwszy „Autentyk” (2002). Realizowano go w studiu u Majkiego i Korzenia, gdzie nagrywało wcześniej m.in. Stare Miasto. – „Autentyk” świetnie się przyjął – bardzo muzyczny, bez ulicznego zadziorstwa. Chcieliśmy się od tego odciąć, bo nas to męczyło. Oczekiwano od nas rzeczy, które niekoniecznie już czuliśmy. Chcieliśmy się też rozwijać muzycznie – komentuje Pelson. Biorąc pod uwagę eksperymentalny, otwarty charakter albumu, na który każdy przewijający się przez gwarne pięć dni w tygodniu studio gość mógł coś wnieść, przekroczenie 10 tysięcy sprzedanych sztuk rzeczywiście wydaje się dobrym wynikiem. To zachęciło artystów do dalszych kombinacji. Po roku wypuścili „Autentyk 2” (2003), zaś „Autentyk 3” (2005) jest już nagrany w całości na żywo. Zbudowane na samplach beaty zostały wręczone muzykom do zagrania, ci zaś dokładali swoje rozwiązania, swoją energię. – Świetna zabawa, która kolesiom po sześciu płytach pozwoliła uciec od rutyny – przyznaje Pelson.
Muzyczne obycie dzięki współpracy ze znakomitymi muzykami, takimi jak Andrzej Smolik, Tomek Lipiński czy Rei Ceballo, świadomość pełni artystycznej wolności i profesjonalizacja działań sprawiły, że praca nad solowym „Sensi” (2005) poszła raperowi gładko. Płyta ukazała się w tym samym roku co trzeci „Autentyk”. Seb Skalski, dobrze radzący sobie zarówno w pulsujących g-funkowych podkładach, jak i przy bardziej leniwych, chilloutowych kompozycjach, dostarczył właściwy, miejski groove. Na płycie gościnnie wystąpili Rocca z francuskiej grupy La Cliqua, duet Flexxip, Wigor czy Pezet, niemniej najważniejszy był sam gospodarz. Pelson rozliczył się z przeszłością (po serii Vienio i Pele płyta nie bez powodu sygnowana jest stosowaną obecnie ksywką), z dawnym życiowym chaosem, zbudował sam siebie na nowo, stawiając na przekaz naturalny, pozytywny, wolny od stylizacji i przypadkowości. To był istotny krok, po którym nastąpił kolejny, wykonany wraz z powrotem Molesty w 2006 roku. – Jestem dumny ze swoich nagrywek dopiero od „Nigdy nie mów nigdy”. Wtedy zacząłem pisać bardziej świadomie, starając się unikać spontanicznych, wieśniackich wersów – przyznaje Pelson. Comeback supergrupy to sprawa zawsze ryzykowna, ale tym razem – sądząc po opiniach krytyków – jak najbardziej się udało. Kompromisy i godziny dyskusji nie poszły na marne. Szczepanek, usytuowany między zimnokrwistym Włodim i w gorącej wodzie kąpanym Vieniem, kontrastujący z wciąż bliskim repertuarowi starej Molesty Wilkiem, okazał się ważniejszym niż kiedykolwiek elementem tej układanki. Rzutem na taśmę stołeczny band wydał jeszcze dzieło zbiorowe w postaci płyty „Molesta i kumple” oraz dwie płyty koncertowe.
Intrygującą zmianą optyki okazał się Parias, projekt Eldo i Włodka, w którym znalazł się również Pelson. To nie był krążek nagrany z pozycji pionierów sceny, osób coraz bardziej świadomych odegranej roli i własnej pozycji. Artyści znowu byli głodni i wściekli, kręcąc bicz na bezmyślny konsumpcjonizm, celebrycką pustotę, obywatelskie posłuszeństwo. – To było jak powrót do gniewnego, punkowego wydźwięku „Skandalu”, tyle że przy obecnych możliwościach i z obecnym brzmieniem – twierdzi raper. Od strony tekstowej album „Parias” (2011) był manichejski, wyrażony sądem: „To, że nie można wygrać walki, nie znaczy, że jest ona bez sensu”. Pod względem producenckim prezentował się nowocześnie, zimno, minimalistycznie. Ciekawostką były dwa podkłady od amerykańskiego duetu Sid Roams. Ten kierunek brzmieniowy wyniknął z muzycznych zainteresowań obserwującego scenę na bieżąco Włodka. Co ważne, bez sponsorskich logo na płycie i klipie, bez szerokiej promocyjnej ofensywy, z zachowaniem minimalistycznego dizajnu, a do tego z nieznaną nazwą w miejsce zasłużonychksywek, udało się zdobyć złotą płytę.
Na swoim najnowszym, ponownie solowym dziele „3584 i 3 kroki” Pelson znów jest spokojny. Nazwa bierze się od jego ulubionej warszawskiej trasy, którą sam dokładnie zmierzył. Nostalgia tekstów znajduje odbicie w płynących, niespiesznych beatach producenckiego duetu MAUi WOWiE.