Adam Zieliński, ur. w 1982 roku w Szczecinie. Raper uznawany za czołowego tekściarza w środowisku hiphopowym. Pierwsze próby rymowania podejmował podczas gościnnych występów w „WuDoo”, czyli jednej z najważniejszych dla polskiej sceny audycji hiphopowych, prowadzonej przez Aśkę Tyszkiewicz. Następnie współtworzył formację Wiele C.T., z którą w 1999 wydał nielegal „Owoce miasta”. Rok później debiutował jako rapujący solista. Płyty nagrywał od początku ze swym wieloletnim przyjacielem i producentem Andrzejem „Webberem” Mikoszem, tworząc z nim typowy hiphopowy duet (vide Gang Starr, Pete Rock & C.L. Smooth, Eric B & Rakim). Począwszy od trzeciego albumu nagrania wypuszczane były już pod szyldem Łona i Webber. W chwili obecnej raper ma w dyskografii cztery płyty długogrające, z których ostatnia, „Cztery i pół”, zyskała status złotej. Sceniczną pozycję szczecińskiego MC potwierdzają zaproszenia do współpracy ze strony innych cenionych artystów – m.in. duetu producenckiego WhiteHouse, Vienia, Tego Typa Mesa, Te-Trisa czy Pokahontaz. Na żywo Łona występuje z akompaniamentem formacji The Pimps. Jest współprowadzącym wytwórnię płytową Dobrze Wiesz. Prywatnie absolwent wydziału prawa zatrudniony w kancelarii prawniczej.
Zieliński, jak wspomina, zawsze funkcjonował na styku dwóch światów, łącząc inteligenckie tradycje z hiphopową estetyką. – W domu słuchało się Młynarskiego, Kabaretu Starszych Panów. Sporo było też późnej Piwnicy pod Baranami, Długosza, młodego Turnaua, Kantego Pawluśkiewicza. To chłonąłem, że tak powiem, z urodzenia, zaś z czasów, w których dorastałem, pamiętam Dog Eat Dog, H-Blockx, House of Pain czy Funkdoobiest. Ja tkwiłem gdzieś pomiędzy tym – wyjaśnia, dodając, że taka sytuacja uformowała go jako świadomego twórcę. Na sposobie postrzegania i opisywania rzeczywistości przez Łonę piętno odcisnął też jego rodzinny Szczecin. Artysta nigdy zresztą nie krył się z lokalnym patriotyzmem. – Dorastaliśmy pod koniec lat 90. w mieście, które wyglądało wówczas jak żywcem wyjęte z „Młodych wilków”. To na pewno na nas wpłynęło, zwłaszcza ten szczeciński dystans i taki, powiedzmy, swobodny stosunek do życia. Poza tym, ja się wychowałem w par excellence hiphopowej metropolii. To czasy, w których Szczecin był mocnym punktem na mapie tej kultury w Polsce – mówi Łona. Zaczynał w typowy dla wielu swoich rówieśników ze sceny sposób, ćwicząc we własnej piwnicy albo w mieszkaniu Roksiego, kolegi z zespołu Wiele C.T. Rapował najróżniejsze teksty w „scenerii późnosocjalistycznej lub wczesnokapitalistycznej”, na typowym tanim dwukasetowym magnetofonie, do którego podpięty był byle jaki mikrofon. Nie do przecenienia dla formacji Wiele C.T. były takie wydarzenia jak coroczne graffiti jam, na których obok prezentacji nowych prac czołówki writerów zawsze była przestrzeń dla b-boyów i raperów chętnych do występów. Imprezy jednoczyły całe szczecińskie środowisko hiphopowe. Łonę i jego macierzystą formację do działania motywowały ponadto pojawiające się coraz częściej wydawnictwa przygotowywane przez przedstawicieli rodzimej sceny, jak choćby kultowa demówka 3H. – Notorycznie dzwoniliśmy do audycji „WuDoo” w Radiu Szczecin, by porapować trochę przez telefon. Piękne czasy – wspomina raper.
Jego artystyczny rozwój przebiegał bardzo harmonijnie. Pierwszym rozpoznawanym utworem Wiele C.T., który trafił do odbiorców jeszcze przed premierą „Owoców miasta”, było nagranie „Gówniarze ze stażem”. Tytus, dziś szef Asfalt Records, a wówczas prowadzący stronę internetową Enigma, opublikował je w sieci około 1998 roku. Wielu fanów pamięta jeszcze numery grupy z epki „Asfalt Wiosna 99” (1999). Były to „Zdrojowa” i „Więcej flejwa” ze sławnymi wersami Łony: „Mam więcej stylu, niż jest wody w Nilu / więcej flejwa niż Kasia Figura seksapilu”. Sam raper przyznaje jednak, że nie pamięta, aby którekolwiek z nagrań odmieniło karierę jego i Webbera. – Pamiętam natomiast pierwsze pieniądze zarobione na rapie. To było 200 zł na łeb dla każdego z członków Wiele C.T. po koncercie w nieistniejącym już pubie Europa w Szczecinie w 1999 roku. Dobrze wspominam też pierwszy koncert Wiele C.T. w Warszawie, w również nieistniejącej już Scenie. Pamiętam pierwsze spotkanie z Tytusem z Asfalt Records, kiedy zaproponował nam wydanie „Końca żartów” – wylicza artysta. Koniec końców po skrytykowanych w branżowym magazynie „Klan” młodzieńczych „Owocach miasta” nadszedł dla Łony czas na działanie w mniejszym gronie.
Nagrany przez Łonę do beatów Webbera „Koniec żartów” stał się oficjalnym debiutem rapera. Na wydanym w 2001 roku krążku szczecinianin pokazał tematyczną wszechstronność, umiejętność konstruowania rozbudowanych narracji i nieban*lne poczucie humoru. Jako jeden z niewielu wówczas reprezentantów polskiej sceny podchodził do rapu jak do zabawy słowem. Potrafił nagrać utwór stanowiący odę do ulubionego samochodu („Helmut, rura!”), ale też komentarz do sytuacji społecznej taki jak opisywana wcześniej „Rozmowa”, której tekst stanowi dialog rapera z Bogiem przez telefon. Również drugi krążek Łony „Nic dziwnego” (2003), jak i podpisane już także ksywką Webbera „Absurd i nonsens” (2007) oraz epka „Insert” (2008) nie straciły tego eklektyzmu treściowego, erudycji, pomysłowości czy satyrycznego zacięcia. Znajdziemy na tych płytach naszpikowaną ironią publicystykę wymierzoną w Radio Maryja, polityków IV RP i popkulturę, ale też szczyptę abstrakcji. Materia nieożywiona – herbata, baryłka ropy, leksykon, sampel – stała się punktem wyjścia do efektownych alegorii i apostrof. Utwory „7/4” i „Ą, Ę” to wzorcowa harmonia między zaawansowaną formą i niełatwą do przekazania treścią. W pierwszym przypadku uszczuplony o jednostkę w takcie beat staje się tłem do krótkiej historii o wybrakowanym dialogu kobiety i mężczyzny, w drugim zaś napisany i zarymowany bez polskich liter utwór funkcjonuje jako apel o zaniechanie językowego niechlujstwa. Na szczyt przewrotności autor wspina się w kawałku „Panie Mahmudzie”, gdzie zaprasza prezydenta islamskiego Iranu na wódkę, mając nadzieję, że ten wytrzeźwieje. Recenzenci zawsze doceniali podjęte wysiłki, zwracając jednak uwagę na stopniowy wzrost poziomu sarkazmu i goryczy. Nagrodzony złotą płytą album „Cztery i pół” z 2011 roku, choć napisany z największym w dotychczasowym dorobku Łony przekąsem i uzupełniony o nie zawsze łatwo przyswajalne, egzystencjalne treści, odbił się też najszerszym echem. Krążek jest również najmniej zachowawczą pod względem produkcji pozycją w dorobku znanego ze swojego klasycznego, nowojorskiego hiphopowego gustu Zielińskiego.
W czerwcu 2013 roku premierę miało pierwsze koncertowe DVD Łony, Webbera i towarzyszącego im składu muzyków The Pimps. Wśród utworów wykonanych podczas rejestrowanego w studiu S-1 Radia Szczecin koncertu znalazł się pełen przekrój piosenek ze wszystkich pozycji w dyskografii Łony i Webbera – wiele z nich w nowych aranżacjach – a także dokument poświęcony muzykom tworzącym zespół i making of całości. Jak przyznaje Łona, ten koncert to ukoronowanie wieloletniej współpracy. – Zespół to nasi kumple, łączy nas długa muzyczna i pozamuzyczna znajomość. Myśmy od dawna robili razem różne rzeczy, tylko na mniejszą skalę. Webber z czasem coraz chętniej sięgał po wsparcie tych muzyków przy produkcji naszych kolejnych płyt. W końcu nadaliśmy temu nazwę „Łona, Webber & The Pimps” i już pod tym szyldem zagraliśmy dziesiątki koncertów, których zwieńczeniem był właśnie ów koncert ze studia S-1. Bardzo udany, nawiasem mówiąc – ocenia artysta. Obecnie grupa w pełnym składzie pracuje nad albumem z premierowym materiałem.