Pierwsza randka u mnie była podwójna, bez słowa
Nikt się nie chciał przyznać, która mu się podoba
Potem wyszło, że obu ta pierwsza – już rozróba
Miesiąc później podoba się obu ta druga
Nie wiem, czy to pierwszy udar, czy pierwszy kac
Leżeliśmy w słońcu, jak tapetowali dach
Ucieka z butelki gaz, kiedy przed nami
W oknie na parterze pani X zrzuca stanik
Graliśmy w kwadraty u sąsiada pod oknem
To była tylko kwestia czasu, kto mocniej kopnie
Czasu kwestia, jak wialiśmy w pokrzywy
My już nie mieliśmy piłki, on nie miał szyby. Jednym z powodów, dla którego „Blueprint” Jaya-Z47 uważany jest dziś za płytę klasyczną, są znakomite, swobodnie zarapowane retrospekcje otulone soulującymi beatami Kanyego Westa i Just Blaze'a, umiejętność bycia blisko ulicy przy jednoczesnym flirtowaniu z odbiorcą niepotrzebującym konfrontacji, brudu czy przemocy. W utworze „Dla” raper i producent Jot brzmi tak, jakby wiele się od Amerykanina nauczył. Luz na mikrofonie jest absolutny, narracja nieinwazyjna, bardzo plastyczna, beat ciepły i ujmujący. Wrocławianin kreśli z detalami wiele scenek, a po każdej z nich słychać, że jest z życia wzięta, łatwo je odnieść do tego, co się samemu z dzieciństwa wyniosło. Po prostu najwyższej jakości nostalgia w stuprocentowo stylowym opakowaniu. I nawet jeśli Jot swojemu nowojorskiemu idolowi statusem już raczej nigdy nie dorówna, wszystkie jego trzy solowe płyty – w tym ostatnia, zawierająca „Dla”, świetnie przemyślana „Noc i dzień na Ziemi” – stanowią ucztę dla „tych, co wiedzą”. Jay-Z byłby z niego dumny