Chcę ominąć śmierć, ominąć pustkę
Martwicę duszy zanim usnę
Chcę być sobą jeszcze raz
Na przekór wszystkim ten jeden raz
Być wszystkim, wszystkim czego nie wiem
Był człowiekiem, chcę być gniewem
Pragnieniem, walką i spełnieniem
Nigdy nie być waszym celem
Tak płyną słowa prawdy
Tak płyną słowa pogardy
Tak wbijam sztylet w twoje serce
Tak chcesz mieć jeszcze więcej
Rozerwę ciebie na krwawe strzępy
Po mnie nikt nie przejdzie tędy
Docieram dziś na myśli skraj
To pustka, huk, przełom i raj
Ona płacze, nienawidzi siebie
Sprzedaje każdą cząstkę, nie wie,
Że nigdy ten czas nie powróci
Wszystko zdarza się tylko raz
I ucichł głos mesjasza
Wczorajszy Bóg, dzisiaj się stacza
Na dno kurestwa, na skraj kłamstwa
Pierdolić taką głowę państwa
Pierdolić artystów - sprzedajne kurwy
Pierdolić twój język podwójny
Pierdolić blichtr, róż i czerń
Bękarty Wojny to jest cień
Wielkości, to jest syndrom upadku
Jesteś kurwą, głupią w dodatku
Za 1000 lat nikt nie zapamięta
Czym jest twoja sława pomięta
Czym jest ten bunt na sprzedaż
Kim jesteś kiedy sam siebie zżerasz
Piach, nie ma po mnie nic
Krach, możesz tylko śnić
Krew w oczach i ból w sercu
Nie ma we mnie grama lęku
Determinacja i ból istnienia
Dziś pod prąd Ludzie Cienia
Jeden głos, jedna myśl
Pamiętasz jeszcze tamte sny
I zamach na największe świętości
Słowa gorzkie bez litości
Dla was wszystkich, samego siebie
Dotykam sedna w imię tego, co czyste
I zanim upadnę i zniknę
Zanim na zawsze zamilknę
Zanim zapłaczę skrycie
Zanim oddam swoje życie
Zanim upadnę i zniknę
Zanim na zawsze zamilknę
Zanim zapłaczę skrycie
Zanim oddam swoje życie