[zwrotka 1]
Wydmuchuję biały dym, nie przejmuję się tu niczym dziś
Znika tyle dni, że już nawet nie chcę liczyć ich
Balonowe Juicy Blunts, zawinę w nie jakiś kwiat
Kupię Arizonę i Sunbites, zostanie mi marny hajs
Wiem, chcę wiele, ale dzisiaj chill
Wezmę dziewczynę za rękę i niech o nas już nie pyta nikt
Ta, las to piękne miejsce
Uwielbiam naturę, a nie tylko zieleń w bletce
Biorę moich ludzi, ruszamy pod stare drzewo
Polane na polanie, kogoś nie ma? Daj telefon
Za nich skaczę w piekło, tak jak oni za mną
I kumają, że nie doję, a nie byłem tym co doi mało
Siadam na konarach, generuję mgłę
Wiszę nad czubami drzew, nigdzie stąd nie muszę biec
Palę cannabis, kucam w głuszy jak samotny wilk
To mistycyzm, ale ćśś, trzecie oko to łakomy widz
[zwrotka 2]
Lecę w dal, mogę tak, póki trwa mój stan
Lecę ja, leci ona, lata mi już cały świat
To ten czas, śmigam jak wypuszczony z klatki ptak
To ten stan, znika czas, wiem, że braknie mi znów dnia
Palę cannabis, b**h, lecę w dobry trip dziś
Bywam w lesie często, z butelką i lufą
Bo walę w płuco dym, hit, będzie dobry trip dziś
Czuję się tak lekko, wiszę tu z gęstą chmurą
Cały drżę od magii, tak, jakbym poczuł moc
Yavin 4, Jedi Temple, ta, dzisiaj to mój dom
Medytuję nad tym co na ogół bywa nieuchwytne
Zgłębiam swoje wnętrze, zbędne reguły niszczę
Cały ja, to mój świat, możesz tu na chwilę wpaść
Nie obiecam nic, bo może ulecę z dymem w dal
Obserwuję wieczność, wzrok to cud, tłumaczę
Chcesz zobaczyć o czym myślę? Wpadnij na mój tumblr