Dnia pewnego przyszłam na ten świat,
Otoczył mnie jak innych Słońca blask.
I ktoś mówił mi, że przyszłam po to,
Żeby ludzie, ludzie, kochać was.
I ktoś mówił mi, że przyszłam po to,
Żeby ludzie, kochać was.
Lat dwadzieścia z hakiem przeszło już
I ciągle więcej drzew, im dalej w las.
I myśl jedna wciąż powraca do mnie:
Ludzie, ludzie trudno kochać was.
I myśl jedna wciąż powraca do mnie:
Ludzie, trudno kochać was.
Ale przecież jeden uśmiech wasz
Rozgrzewa serca najzimniejszy głaz,
Więc choć przecież mi nielekko z wami,
Ludzie, ludzie, jednak kocham was, kocham was, kocham was.
Przez was wargi gryzę aż do krwi,
Dłonie i pięści ściskam raz po raz,
Lecz i dzięki wam ze szczęścia śpiewam
I złorzeczę wam i kocham was,
Lecz i dzięki wam ze szczęścia śpiewam,
Ludzie, ludzie kocham was.
Ale przecież jeden uśmiech wasz
Rozgrzewa serca najzimniejszy głaz,
Więc choć przecież mi nielekko z wami,
Ludzie, ludzie, jednak kocham was, kocham was, kocham was.
Dlatego nie zamienię się
Na inne życie, inny świat i czas,
Czego doznać od was bym nie miała,
Ludzie, ludzie, będę kochać was,
Czego doznać od was bym nie miała,
Ludzie, kocham, kocham was.
Ludzie kocham was…