[Verse 1: Tweener]
Czuję się nieswojo tu, pójdę, gdzie mnie porwie cug
Niby wszystko dobrze, ale jednak nie, bo uczucia do ludzi mam mieszane
Coś jak ubrać łachy i spryskać Chanel
Ciągle tutaj szukam prawdy pośród setek ściem
Serio chciałbym czegoś więcej, niekoniecznie tych wyświetleń
Interpretuj to jak zechcesz, tylko postaw w dobrym świetle, mnie
I myśl sobie co chcesz tam, daję radę chociaż coraz wyżej jest poprzeczka
A Ty zajmij się sobą, a nie patrz na mnie, bo mnie nie obchodzą wariacje
[Verse 2: Marvin]
Znów poróżniło Nas wszystko i nic, nie chowaj urazy, przecież stawiamy na szczerość
Zamknięte oczy, otwarty umysł i strach, bo stajemy się powoli chiropterą
Coraz mniej liczy się to jak nas odmienią, wczorajsze marzenia to dzisiejsze....
Chcę udowodnić jeszcze nim Nas pogrzebią, że żaden Ocelot nie wyważy tych drzwi
Nadrabiam stracony czas, dwoję się i troję w każdej płaszczyźnie życia
Naiwny jak dziecko, karmiony tyle lat obietnicami bez zbędnego pokrycia
Już nawet nie wiem czym jest granica i jak daleko oddaliłem się od sedna
Nigdy nie traktowałem tego jak przykaz, więc nie oczekuj, że będę się spełniał
Są rzeczy, o których nie chcemy pamiętać i rzeczy, przez które chcemy o tym zapomnieć
Nie musisz pytać co słychać, wystarczy, że staniesz obok, żeby kiedy się zapomnę
Proszę, dalej nie wnikaj, będę chciał to Ci sam o tym napomknę
Zostały już Nam tylko życia i nadzieja, że nie skreślą Nas zbyt pochopnie