[Verse 1] M A R T to cztery litery święte Nie musisz się mnie bać, bo nie mam giwery w ręce Punche, punche? Jak zacznę właśnie rap ten To ty musisz się ratować plecami jak lat spread Nie dam się zabić presji Skoro jesteś tym czym jesz czemu nie jestem słabym MC? I myślę, czy nie byłoby dobrym ich wyrzygać Bo smakują jak Smecta pita po nocy picia Rap to religia, nie wiesz kiedy zacznę dżihad Z bombą pod T-Shirtem wpadnę na rap festiwal n***a please, od razu wiesz kto tu wygra dziś Choć piszę hieroglify jak Spons i Bigga
I jestem ulicznikiem, jebię policje na sto procent Jak mam pięć gwiazdek i dwa heli na ogonie Punche lecą na ryj noc spędzisz na OiOMie W dużym MCs gronie Pogódź się z tym że nie sprzedasz żadnej płyty A jak kiedyś sypniesz dilera w akcie policji Oficer prowadzący będzie w chuj tu szczery Powie: jesteś zbyt chujowy, my tego nie kupujemy! Jebie mnie to, że naślesz swoją grupę na mnie Twoimi tekstami brzydzę się podetrzeć dupę klaunie Chcą mnie temperować, ja gadam: nic z tego Rap łączy nie dzieli, spytaj Paca i Biggiego