[Verse 1]
Miałem sen mogłem kupić miejsce w niebie
Przejebałem forsę przy ruletce
Potem w ruch poszedł blackjack
Teraz nie stać mnie na miejsce w piekle
Kiedy budzę się ze snu
Wstaję z trudem przecież znów musze zwalczyć siedem burz
Znaleźć tęczę w obłokach
I pójść na jej koniec żeby zdobyć garnek złota
Czym jest ziemia jak nie czyśćcem
Który musisz przejść żeby liczyć się w rozgrywce
Wygrywają tu nieliczni
Którzy przejmują władzę, rządza, przy tym dając wycisk
Choćbyś chciał tego nie zmienisz
Jak wolnościowiec chcący zredukować ton czerwieni
Wykrzycz głośno wątpliwości choć nie jesteś sam
Większość przyrówna cię do mrówki zdepcze patrz
Zapytaj swego idola
Czy gdyby nie zarabiał chciałoby mu się rapować
Gdyby bluzy nie schodziły
Po 200zł za sztukę czy dalej byłby silny
Czy wróciłby jeszcze raz
Tam gdzie się sprzedawało amfe, kokę, ziele, crack
Tam gdzie krzywo patrzą, że masz ciuchy trochę lepsze
Od tych dostępnych w osiedlowym lumpeksie
Tam gdzie dostajesz za barwy
I klub któremu zdecydowałeś się być oddany
Tam gdzie monotonia może też człowieka zabić
A życie mierzą w jednostkach litry kilogramy
Hiperbola hiperbolą
Ale ja mogę rapować, powiedz mi co oni mogą
Mogą tylko patrzeć na mnie z góry tak jak zwykle
To przykre, hip hop oferował inne wyjście
Spytaj mnie jak żyć to ja powiem nie umierać
Bo nie jestem filozofem za dwa grosze teraz
Mój jedyny przekaz
Jaki dam kiedykolwiek pójdzie do mojego dziecka
Do mnie powracając
Chociaż życie to dziwka chcę by moje było damą
Nie dam sobie wmówić, że jestem od wacków gorszy
Tylko dlatego że mają więcej fanów i forsy
To zupełnie inny świat
Jak bogacz wychodzący z Lambo w fawelach Sao Paulo
Nie czuję się winny jak
Ktoś nie rozumie co tak naprawdę chciałem wygarnąć
To jest trochę ironiczne
Skoro wygrywam te dyskusje bezdyskusyjnie
Na moim granicie
Napisz tylko moje imię ten komu zależy przyjdzie [Tekst - Rap Genius Polska]