Kładę rapsy jak Jay, a ty jesteś jak Pharaoh
Nie jak Monch, bo to ksero my gadamy jak jest
Tutaj zginiesz w metaforach
One wysyłają cię nieuzbrojonego prosto na wyspę Utoya
Każda mnie kocha, kup sobie pasek Gucci
Ja mam styl i klasę nawet w klapkach Kubotach
To szczyt ignorancji, gdy chcesz mi nabruździć
Jak piszesz coś o mnie to jest to list samobójczy
Piorę tu mózgi jak chińska pralnia w Chinatown
Płynę na tych bitach jak Wisła, Warta, Brda i San
Czemu miałbym z tobą nagrać koleś pojmij
Jesteś kopią kopii która skopiowała kopię kopii
Rap schodzi na psy jak tematy uliczników
I tej wagi skurwysynów czas kończy się dziś
Czujesz oddech na plecach
I to na pewno nie jest ten z reklamy Colgate
Wiesz że to rap niezły
Mart to najlepsze co spotkało miasto od czasu praw miejskich
Skończycie na dnie, nie potrzebne casus belli
Żeby z wacków z tej sceny zrobić lasagnę
Jestem w 3% Royce'em, 2% Eminem
Pozostałe 95? Everclear
Chciałbyś mnie zatrzymać? Morda dupku
Uważaj bo obudzisz się z głową konia w łóżku
Jestem psycho, łączę wiersze z mantrą co dnia
Maluje obraz, jako prorok wieszczę plan, to:
Zaproszę na koncert wszystkich raperów
Ulokuję gdzieś w hotelu i skończę robotę samolotem
Wali mi to, a jak mi staniesz na drodze
To rozwalę ci głowę butlą Bacardi Limon
Czaisz to boy? Nawet nie ucierpię finansowo
Bo pijam z głową, więc krzyż na drodze, zwijaj kolo
Jesteś taką ciotą mogę cię śmiechem zabić
Powinieneś twarzą promować gender studies
Idź się o to bij śmieszku
Ja napierdalam lewaków po mordzie krzycząc „Free Kelthuz!”