Codziennie wstaję rano przybić piątkę kumplom
By załatwić sprawy zanim znowu zwątpię w jutro
Zanim alkohol honor nasz splami jak sukno
Oni spłoną, ja zaleję świat łzami i wódką
I choć czasem im głupio wciąż chcą być sobą
A świat ich rani choć powinien dla nich być nagrodą
Bo choć zdaję egzamin z bycia kimś dla kogoś
Każdy z nich musi wciąż płacić czymś za młodość
Możesz zobaczyć, to czego inni nie widzą
Wystarczy, że uniesiesz wzrok ponad horyzont! (x2)
Chcą mieć więcej niż mają a ktoś się tym bawi
Dlatego wciąż uciekają w ten głos ludzi z kabin
Wciąż mają moc i choć już nie raz los ich odarł z odwagi
Chcą mówić wprost, że tylko bycie sobą ich zbawi
Jedni, choć już nie mogą chcą pozostać dzieciakiem
Odkrywać ten świat na nowo, inni wybrali pracę
Mówią: chce iść tą drogą zanim nadzieję stracę
By móc spojrzeć w twarz Bogom, potem odejść jak facet
Możesz zobaczyć, to czego inni nie widzą
Wystarczy, że uniesiesz wzrok ponad horyzont! (x2)
Wiedzą, że mogą przegrać życie szybciej niż album
Co dzień o świcie ruszają by szukać skarbów
Znają tamte ulice, twarze ludzi z przystanków
I jak ich rodzice strzępy prawdy wyrwanej państwu
Żaden nie ma w metryce tutaj wpisanej dumy
Choć świadczą o nich tego miasta kamienice i mury
Nie wierzą w magię uśmiechu od ludzi tektury
Chcą iść dalej, poznać prawdę i mieć otwarty umysł
Możesz zobaczyć, to czego inni nie widzą
Wystarczy, że uniesiesz wzrok ponad horyzont! (x2)
To jedni z tych, którzy widzą więcej niż inni
I proszę nigdy im nie mów, że są naiwni
Bo wierzą w coś ponad to, o czym czytasz w Biblii
Lub mądrości wypisane, gdzieś na drzwiach od kibli
A dla nich ten folklor z piwnic wyrzucam na bruk
Aby tęsknili za mną jeszcze zanim przyjdą na grób
Mówię o tych momentach, miejscach i ksywkach
Bo wiem, że często poranek jest dla nich jak bitwa.