[Refren: Red x2]
Póki oczy są otwarte
Kiedy życie ściąga w parter
Brak już łez a serce zdarte
Nie poddaj się
[Zwrotka 1: Kartky]
Pamiętasz światła miasta, większość z nich już dawno zgasła
Bledną wypisywane hasła na murach
Ludzie mnie męczą, złoto spada z nadgarstka
I zastygamy w bezruchu, jebana martwa natura
Bo chwilę temu było nie za wysoko
Więc mówię siema kłopotom, biegnę po swoje jak dziś
Zanim wyrzucą nas z wyprawy po złoto
Miniemy ją żeby wiedzieli że są w dupie jak nikt
Hej,hej, jeszcze tu jestem, patrz
I nie mam czasu na płacz bo zaraz zawiną imprezę
Bez głupich starć zasypiam sam
A ty pamiętaj o słowach które ci dałem w ofierze
Zanim blady poranek obudzi nas zimnem złamanych obietnic
Wybiegam z łóżka i nie dam się presji
W drodze po spokój i prestiż
To pojebane, co? Zmieniać opinię po każdej sugestii
Przynajmniej rozpaliłaś źrenice bestii
K
[Refren x2]
[Zwrotka 2: Neile]
Nie miałem możliwości póki ich nie stworzyłem
Bez efektów specjalnych lecz wiem co znaczy wysiłek
Dziś jeśli się poddaję to tylko przeznaczeniu
Jak myślisz, czemu wzięli mnie do tego numeru?
Jak chcesz tak to nazwij, moje życie bez ceny
Od typa spod ciemnej gwiazdy do jasnej cholery
Do własnej riwiery tak wybiegając dalej
Sto metrów dalej, mów mi Asafa Powell
Mogę wszystko póki tutaj jestem
Zmieniam się a ze mną moja przestrzeń
Całe życie na przestrzale, mówią mi różne rzeczy ale nie przestaje
Nieprzespane noce ale zawsze mam po co wstawać
Na mojej hotelowej klamce : "Nie przeszkadzać"
Rozumiesz [?] ?
W życiu nic nie dzieje się bez przyczyny
[Refren x2]
[Zwrotka 3: JNR]
Im wyżej w galaktyki, dalej od jądra
Co noc idę niżej by ten popiół posprzątać
Co rano na powierzchni pragnę wzbić się jak feniks
Tylko po to żeby sprawdzić czy udało się coś zmienić
Między warstwami jeszcze skwierczą moi poprzednicy
Idę na sam dół, za mną rój, moi poplecznicy
Pierdole główną drogę, zawsze szedłem po przecznicy
Zagrzebany pod tym wszystkim idę wśród tej nocnej ciszy
W osi czasu ziemia w ruchu, cóż się może zdarzyć
Oś od jądra aż do słońca, wybór gdzie się wolisz sparzyć
Intra znaczy środek, gdzie rodzę potencjał
Co się równa poparzeniom skurwysynu (introwersja)
Wbrew moim braciom co wciąż w strachu że w tym syfie zginę
Idę po prawdę o sobie w dół, aż pod nifesime
Rozrywany korzeniami blizn nie liczę synek
I zostawiam ślady by wiedzieli że tu jeszcze żyję, yo
[Refren x2]