[Zwrotka 1: LaikIke1]
Gdybym miał to cofnąć, nie zmieniłbym nic o jotę
Nie żałuję, szmaty, ani jednej z napisanych zwrotek
Nie żal mi ani minuty jaką straciłem na Was
Dziś znów mógłbym wziąć na buty Was i kazać spierdalać
Wszystko, co odjebałem jest mną
Traktuję słowo jak narzędzie - używam go z pięścią, nie głową
I jeżeli czas to hajs, wyjebałem na Was milion
I się opłacało, śmiecie, jaki rap taki hip hop
Nigdy nie bałem używać się ksyw, wie to każdy
Kto mnie słuchał, spotkał - nie wiem - miał ze mną jazdy
Każdy, kto mnie zna, mówi dziś: "dojrzałeś"
I ten "Level" to mój prezent dla Was, podziękowanie
Byłem głosem undergroundu od pierwszego wersu, full stop
Z każdym sztosem było o mnie głośniej, z każdą "kurwą"
Nigdy nie chciałem fanów, pieniędzy za talent
Pierwszy raper, który przy tym został - i zostałem
Bo wychował mnie speed, proszek i dil nim
Czasem słyszę, jak określa się to mianem "blokofilii"
Gdybym teraz podszedł na odległość strzału w pysk
Zgadnij, co bym z Tobą zrobił za ten wpis
Mój prezent to ukłon w stronę skurwieli
Którzy nie uciekli z ulic jak ja, chociaż musieli
Zostali, patrząc na świt po gramie na łeb
Zajebali komuś kwit, potem kilka krech
Potem przepili ten proch, i tak do sztywnej celi
Potem wyskoczyli, zadzwoniłem i znów widzieli świt
Potem znów kilka portfeli, ktoś dostał w pysk
Potem znowu, bo musieli jakoś żyć
Sekret polega na tym, że naprawdę chcieli umrzeć
Żeby móc tak zrobić, trzeba żyć bardziej niż ty i kumpel
Znasz nas, widzisz na blokach, boisz się podejść
Moi ludzie dzień w dzień widują się z Bogiem
Wyją do księżyca, bo brak im sił na śmierć
Żyją bardziej, rozumiesz to klaunie czy - kurwa - nie?
[Refren: Bob Air]
Ten "Level" to hołd dla tych, którzy odeszli
Gdy patrzymy w głąb, mamy ich w naszej pamięci
Dziś nie ma znaczenia w ogóle ta scena
I tak co melanż przyjdą te wspomnienia
Wódka koi ból, mimo tego powstał lament
Musisz przeżyć gnój, żeby stać się gadem
Opaść na sam dół i unieść upadek
Mentalnie zwyciężyć, a pamięć zostanie
[Zwrotka 2: LaikIke1]
Jestem ich głosem, opowiadam jak odchodzą
Płacę słono za ten widok, zazdroszcząc ziomom
Kiedy w końcu "żyć bardziej" zabiera ich przez wodę
Kiedy w końcu widzą świt jak powinni - pochylam głowę
Możesz myśleć, że to patetyczny tekst i wiesz, jak żyć bardziej
Jestem majestatyczny dzięki ich prawdzie
Tak jak jestem ostatni z dwójką monet w srebrze
Jestem ostatni, bo jestem kim jestem
Zawsze bałem się żyć dla nikogo, taka prawda
Oni bali się być sobą, zawsze bałeś się ich jazd
Ja zawsze tam byłem i słuchałem jak chcą odejść
I patrzyłem jak ich życie nie układa się w standardach
Ich życie nie było w ich rękach, żyli bardziej
Niż Twoja panna i łazienka, i suszarka do skarpet
Jak kiedyś spotkasz moich samobójców — to zrobią
Opowiesz mi historię ich życia bardziej, Bóg z Tobą
[Refren: Bob Air] x2 [Tekst - Rap Genius Polska]