Wszystko już na luzie, stawiam kroki długie W zarzuconej bluzie mogę z nory sobie uciec Spojrzenia głupie, bo znowu dotleniam sztukę To pomóż ten temat upiec. Ziomuś ma problem z płucem Golów tyle co Rooney, na polu gdzie gram o pulę Pozorów w tym szumie, co roku jest więcej w sumie Ale tu nie decyduje za ciebie jakiś dureń Uwierz miejsce w trumnie stanowi tylko konturę Pierdolę tę cele co wyznaczają przelewem Bo rano nie chce być cieniem, za to gryzie sumienie Lato niesie uciechę, płaczą bo idzie jesień łapą macham, przecież na to znowu na dwór lecę Byle się wyrwać, życie to nie jest tyrka Wybierz humor jak Dyzma. Runął to wypił litra Urok to moje logo, ludziom tu daję słowo Jak sumo mam tego sporo, nie lubią mnie bo nie mogą
Przygotuj posłanie, zanim nadejdzie ranek Ja na pierwszym planie, czwarta ale się nie kładę I otwieram ramę możliwości, nawet nie brak złości Czaję, że nie przesiedzę tej nocki Nie kupiłem fajek i ja wiem jak to się skończy Wołając o pojarę będę znów wyciągać rączki Mam czegoś dosyć, nie czekam do soboty Klatka w dół i schody, wszyscy opuszczają domy Codzienne walory tu mają szare kolory Pierdole to, już wole być chyba doświadczony Dostaje pierdolca, moje życie to nie spontan I każda chwila ulotna przypomina raczej rozkaz Niby nie wiele chce od życia ale szczerze żeby tylko nie być zerem, mogę przekroczyć barierę Codzienności stary przy nich leżę i mam dość ich Antytezę moich możliwości...