[Zwrotka]
O poranku czasem słychać szepty martwych meduz
Wzburzone fale litości nie mają
A ty zachwycasz się nimi wśród mew śpiewu
I pytam, ile moja czaszka takich chwil jak ta ma już przebiegu
My to jak zwykle mars - zalani krwią, ale gdzie jest wenus?
Wciąż się pytam, gdzie jest wenus
Ten lodowy Sphinx coś mi szeptał o apatei
Kiedy niewrażliwość nastawiona jest na zenit
Mówił "strzeż się jej, choćbyś miał nie przeżyć"
A ile strzegłem, to byś nie uwierzył
Tak sobie zyskałem wrażliwość, której szukali uczeni
By o niej na mównicach prawić. Oto ich ceny
Za ich cenę umrzemy
O ile piękniej lśni to, co piękne, kiedy nie wychodzi z cieni
Rozkładam ręce w geście Rio, jakbym tu na wieki przymarzł
Grawitacja każe przestać myśleć nam, bo i tak nas utrzyma
A człowiek jest w stanie prawdziwie myśleć na granicy ryzyka
Granicy śmierci, utykań, gdzie pająk sieć utyka
A ofiara nadzieję już straciła dawno, choć nie straciła życia Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska