[Piter]
Kolejny poranek, mocna kawa, poranna prasa
Bez ograniczeń płynę po tym, nienaganna klasa
Pewnych blizn nie jest w stanie zagoić czas
Nie duś w sobie tego, próbuje to trwonić każdy z nas
Codzienne czynności wykonywane już rutynowo
Nikt mi nie zazdrości, pomóż bo nie jest kolorowo
Szkoła i praca wyganiają nas z domu, życie w biegu
Podoła niewielu, tylko najlepsi, boicie się braku zasięgu
Technologia i stres zamienia ludzi w pieprzone maszyny
Bałuty mnie wychowały, więc nie nałożone na mnie żadne doktryny
Darwin miał rację, najsłabsi szybko pójdą do piachu
Możesz w to nie wierzyć i nazywać bujdą patałachu
Widok z 11 piętra tylko blokowisko i ziemia
Alkoholem można załatwić wszystko i premią
Pieniądze sprawią że każda dupa wyliże ci odbyt
Młody lecz doświadczony, napiszę o tym wybuchowo jak trotyl
[Refren]
Co ja znaczę, co ty znaczysz
Nikt nam tego nie wybaczy
Idziemy wciąż prosto przed siebie
Nie patrząc się na te gwiazdy na niebie
[Piter]
Nic nie znacząca jednostka w świecie miliarda
Stój prosto, przy życiu trzyma cię tylko garda
Grupa wybrańców rządząca pozostałą masą
Nie jesteśmy głupi chcemy iść wyznaczoną trasą
Zbyt dużo biernych niczym umysł Szumlewicza
Nie mam się za poetę, za Norwida czy Mickiewicza
Obserwuję miasto i ludzi i się tym dzielę
Pieprzy mnie to że to rym jakich wiele
Mam w dupie technikę, chcę mówić to co myślę
Nawet bez rymów, w rapie to jak być boso mówiąc ściślej
Zero praw, niekończąca się lista obowiązków
Jestem rozcieńczony więc jestem jak rosół
Oczy w nim to ja obserwujący każdy twój ruch
Zastanawiam się czy pomoże mi każdy mój druh
Pieniądze są ponad więzami, lojalnością i przyjaźnią
Zmagam się z moją przeszłością i rozdwojoną jaźnią
[Refren]
[Piter]
Niektóre rany już na zawsze w nas pozostaną
Nie bójcie się sprawdzić co czeka was za bramą
Być może to wrota do twoich najskrytszych marzeń
Nie działaj pochopnie, nie odkrywaj na raz wszystkich wrażeń
Spójrz na tego człowieka cieszącego się z małych rzeczy
Zwykłe "dzień dobry", a tu jakiś gnojek mały go męczy
Nowobogackie dzieciaki śmiejące się z bezdomnych
Wieśniackie łaki wywodzące się od ułomnych
Ludzie traktujący innych jak jakiś podgatunek
Nie uważający tego za obelgę a taki podarunek
Pocałujcie mnie wszyscy w mojego brudnego penisa
Pokażę wam co waszemu staremu dużego zwisa
Podniosę się z gówna w które razem mnie wrzuciliście
Z chęcią potraktowałbym was gazem, byłoby czyściej
Jesteśmy tylko cholernym pyłkiem kurzu we wszechświecie
Chciałbym czasem uciec chyłkiem na jakiejś kosmicznej rakiecie
[Refren]