[Zwrotka 1]
Zapadający zmrok rozjaśnia mu umysł
Znów sam pisze to co potem porusza tłumy
To te dwa bieguny jak wódka i weedzik
Choć plus i minus to niejedyne co widzi
Szczęśliwy małolacik i w ogóle na luzie
Się zdziwisz kiedy zobaczysz go w garniturze
I dobrze mu wróżę, choć wróżby to ściema
On spocznie na górze, choć bliżej mu do podziemia
Znajomych 1200 i milion zaproszeń
Spotyka ich na mieście tak dobrze zna z osiem
Jest sam sobie bossem, choć ma nad sobą bossa
Jest delikatny w łóżku, choć mógłby grać w p**nosach
Ma we włosach wiatr, choć mówią na niego łysol
Nawet gdy sosu brak, lekką ręką wyda tysiąc
Nieważne co piszą, byleby pisali
Choć obchodzi go tylko zdanie jego ziomali
[Refren]
Ilość nie znaczy jakość, miłość nie znaczy seks
Litość nie znaczy słabość, radość nie znaczy śmiech
Fikcja może być prawdą, a prawda być zakłamana
Bliski może być szmatą, a dziwka być zakochana
Pieniądz nie znaczy szczęście, trzynaście nie znaczy pech
Lepiej nie znaczy częściej, a ganja nie znaczy grzech
Możesz mieć groźne spojrzenie, a odwagi ani grama
Rzeczywistość jest złudzeniem, fatamorgana
[Zwrotka 2]
Wszystko pięknie się zaczęło w samym centrum horroru
Był pogrzeb, a na nim odbierany poród
Ojciec inteligent, matka raczej z folkloru
Jednak dzieciństwo szczęśliwie spędził w dziecka domu
Dając serce swe na talerzu wbijał w plecy sztylet
Gdy widział, że w lecisz dół, czuł w brzuchu motyle
Był trochę jak Mao walczący o wolny Tybet
Bił niechlubne rekordy, o których nie słyszał Guiness
Skrajnych emocji dyrygent taki furiat flegmatyk
Spod budki z piwem z mordą cwanego gapy
Miał długi niewiele zarabiał, ale żył jak hrabia
Na cudzym 5 asów z rękawa, szczera blaga
Małomówny gaduła, nieśmiały don Juan
Życie swe opierał na spontanicznych regułach
Z miłości do niego targnął się na linę
Serio gościa nie było, a ja niczego nie mówiłem
[Refren]
[Zwrotka 3]
Urodzony trzynastego miał na głowie czepek
Zwykle szczęście mu sprzyjało do dziś miewa się tu najlepiej
Ciągle z życia brał garściami nie chodzi o pełne kieszenie
Bo jeśli sypiasz z banknotami twoje życie jest złudzeniem
Wciąż podążał swoją drogą, swoją drogą to dobry wybór
Choć nikomu w nią nie wchodził nie uniknął tu przykrych przygód
Całe życie wierzył w ludzi kilku udzieliło lekcji
Poszło w pizdu paru kumpli, przestał łudzić się w tej kwestii
Zresztą to nieistotne, wiele rzeczy tu jest iluzją
Nie zaniedbuj swej percepcji, potem może być już za późno
Gdy przyglądał się czasem ludziom to było mu czasem ich żal
Że na przemian się w nich budzą doktor Jekyll i pan Hyde
Panna leci na twój hajs, a ty myślisz, że cie kocha
Większość MCs robi tu szajs, a udaje tutaj kota
Jeśli palisz tu ganje spychają cie na margines
Jak tu rządzisz to kradniesz i robisz dobrą minę
[Refren]