Ej yo!
f** the Auto Tune, ziomek!
Nie po to są raperzy, żeby nie potrafili śpiewać!
Wielkie pozdro, Lilu i Reno!
Dzięki za bit, Snobe!
Dzisiaj w Przedmarańczy do każdego klipu kawałek gratis...
Kupię browca na wieczór, o tak
By go jebnąć przy meczu, dobra
A ty weź się na przekór obraź
Dzisiaj mamy rocznicę, o f**...
Włożę batki na lewą stronę
Nie udawaj tutaj zdziwionej
Mogłaś się tego spodziewać po mnie
Jestem przecież facetem, ziomem...
Kobieto, dobrze to wiesz, we mnie też drzemie w chuj lenistwa...
Kobieto, rosnę wciąż wszerz na wygodnym bunkrze swego siedziska...
Będę pachnieć znów alko, bo co
Ryja nad umywalką mocząc
Weź kobieto mi daj odpocząć
Jestem przecież na kacu...
Wiem, że i tak mnie bejbe kochasz
Chociaż dzisiaj znów jebniesz focha
Ale proszę cię, weź nie szlochaj
Jestem przecież facetem
Wiem wiem, robię to tak z lenistwa, o
Rzucam batki tu, fusekle tam, no co
Mam twój wzrok na sobie i tak leżę, bowiem
Jest mi w chuj wygodnie a ty wiesz już to, że
Nie potrzebuję tu porządku wcale
Więc co się patrzysz krzywo, że znów się czymś oblałem
Żrę na skalę dość pokaźnej świni
XXL to nie jest, ale dla mnie limit...
Moje batki, skarpetki, gacie i swetry
I badziew ten wstrętny - wypierz to wszystko!
Nie interesują mnie complainty
Pierz to, nie bądźże feministką!
Wiesz co jest grane już
Lepiej pranie włóż, będzie dla mnie luz
Przejebane? Cóż, ty mi nie wmawiaj, że coś ci...
Moi ziomble krzyczą: megalomania wielkości...
Kobieto, dobrze to wiesz, we mnie też drzemie w chuj lenistwa...
Kobieto, rosnę wciąż wszerz na wygodnym bunkrze swego siedziska...