Obracam się o 180 stopni, dookoła osi
Bo czuję, że ile mnie nie wykręci to i tak czuję niedosyt
Gram stąd gdzie typy, ciągle se chcą żyć na poziomie
Nie jeden już upadł, kminisz? I już było po ziomie
Zapisuję chwile jak ten pierdolony Zenit
Ja jak Zenit dziś, bo Hulk gra dla mnie i to się nie zmieni
Teraz, kopię tych typów tak jak metaamfetamina
I to, świeże jest od lat, jak to że Real ma finał
Nie było, tego od dawna wiesz? To jest mój vintage
By wjechać do nieba z flow, ja nie potrzebuję windy
Raczej, typie weź nie rób z siebie więcej pizdy
Jeśli do teraz wciąż nie odróżniasz Busquetsa od Lindy
I nikt, nie ma podstaw by moje zdanie obrażać
Bo ich rap jest nudny, jak jebana tiki-taka
I dziś jest już po ptakach, przestały mi te kurwy cisnąć
I mi też już to wraca, niemrawy ten nudny real-talk