[Refren]
Zjadę kiedyś cały świat tak jak Makłowicz
Chcesz tylko zjechać mnie, to małe cele masz młody
Cele zamknięte niczym klauzurowe klasztory
A ja na koncercie widzę coraz częściej las dłoni
[Zwrotka 1]
Zjadę, kiedyś, cały świat tak jak Makłowicz
Uśmieszki zawistne u tych co pozują jak ziomy
Tyle do gadania, są co najwyżej regionalną atrakcją jak Lajkonik
Prywatnie lama, a przed klawiaturą? wirtualny kark spory
Makłowicz, czas na gotowanie, wsiadamy z ziomami w kamper
Karaluchy tego nie zgniotą dalej, marne szanse by zabiły zajawkę
Gotujemy bo słuchaczy męczy choroba, jej nazwa to słuchanie ksywek
Terapia będzie długotrwała i droga, ale wyniki prawdziwe
Byłem miły ale w tych warunkach łatwo stać się złym
Bliskie osoby czasami się odwracają kiedy masz rację ty
Racja tak jak pieniądze, wiadomo, nikt nie lubi jej nie mieć
To powoduje nerwowe ruchy, wiadomo, częste noce bezsenne
Kolego, za dużo tego pisania robi mi z głowy maszynkę do mięsa
Młody Makłowicz, tobie się wydawało, że chodziło o to żebyś się nie śmiał?
Zabłądziliście w niby bece dla szpanu, skarby rapu nie dla was są
Zabłądziliście w kopalni hasztagów, ja wychodzę z niej cało jak Indiana Jones
Tracenie czasu to wasza Świątynia, osobistej zagłady
A ty niby życie chcesz wygrać?, jaki replay?! tylko raz gramy
[Refren]
Zjadę kiedyś cały świat tak jak Makłowicz
Chcesz tylko zjechać mnie, to małe cele masz młody
Cele zamknięte niczym klauzurowe klasztory
A ja na koncercie widzę coraz częściej las dłoni
[Zwrotka 2]
Zjadę, kiedyś, cały świat tak jak Makłowicz
Atakują klony, na siłę chcą własny rap robić i rap gonić
Jedzie karawana, możecie się modlić jak na pustyni by poczuć smak wody
Bo na serio chciałem przyjść do was z wodą ale zabiorę te wodę by was głodzić
Chciałem dać nową energię za darmo, tak jak Nikola Tesla
Zbyt wielu szkodników do niej dopadło, szkoda bo mam ją na rękach
Jak biały dom krew, ale moje działania nie pójdą tak jak krew w piach
Rzeźnia, tu śmierć taka lekka.. nie liczy się mała sugestia
Każdy z nich ma chory łeb, zniszczyliby nawet czyste piękno
Nie od razu widać chory łeb, nie wiadomo co jest ich intencją
Patrzą tylko na licznik, kiedy ma zapłonąć ogień oni iskry tępią
Egoiści, proste umysły, chcą całe życie tylko żyć imprezką
Kolego, zjadłem ich całe całe dyskografie samymi wamupami
Ignoranci nie mają w sobie dobra, nie potrafią poznać granic
Dlatego znowu na chwilę uciekam stąd, spakowana torba stary
Widzę, że tym razem widzą mnie, ziom, a od lat nie dostrzegali!
Co jest?! To jedno pytanie się ciśnie tak często na gębę
Co jest?! Niech szmaciarze swoje łatki odepną ode mnie [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]