[Zwrotka 1: Rogal DDL]
Nie wiesz - nie dyskutuj, plotek błagam, nie produkuj
żenisz kity jakich mało, ktoś cię wypierdoli z butów
Nie ma cudów, pełno długów, zawsze nadzieja jest w piątku
Melanż leży na żołądku od początku, bez wyjątku
Nie pasuje - się stąd montuj, pompuj gdzie indziej te posty
Chujowe, pozdrawiam mistrzu ciętej riposty
Za to ode mnie masz propsy dożywotnio, w prezencie
Za to kurwa twoje wzdęcie, ty jak przyklękniesz na pęcie
To może wtedy pęknie ci ta jebana w dupę kula
Piątkiem króla, widzę temat ładnie turla
Mea culpa, rysy nie mieszczą w rachunku
Cielęcinki na aftery, ty się ręką kurwa spunktuj
Bez odwrotu, bez rachunku, śledzisz wyniki Top model
Ja Top p**n Star, dałbym niejednej nagrodę
Zniszczysz głowę, garderobę, całodobowe bale
A ja walę w twoje 'ale', wypierdolone trwale
Odsłaniam werticale, czarne słońce mnie wita
Myśli składam jak Lego, pod cytaty z klasyka
Miano szarych bloków wita, mi pasuje jak najbardziej
Jebać na szkło parcie, zatopiony w asfalcie
Ktoś se porucha na farcie, bo na koncie ma zera
… gajera, cipek branie na rapera
Nie dla mnie ta kariera, chcesz - to wbijaj na parkiet
Podziemny rap, w cieniu sławy na pełnej petardzie
[Zwrotka 2: Bonus RPK]
Toksyczne realia, nieprzetasowana talia
W baniach haja (haja), w ustach faja (faja)
Ostry wkład po jaja, to kurewskie odloty
Bez cenzury rap, DDL wie coś o tym
Za oknem kłopoty, na kwadracie pęka czacha
Rozpływają się gówniarze, po pigułach, nie od macha
Tak wygląda Warszawa, ojebana w neony
Ty w gonitwie za hajsem pamiętaj o pierworodnym
Jak go porwą rejony, to nie wróci z powrotem
Oleje rodzinę i wybierze hołotę
A zanim zmądrzeje, los pokara go srogo
Wtedy dojdzie do niego, że to nie tą drogą
Możesz wierzyć mi na słowo, bagno wciąga szybko
Jak na blokach hip hop, jak ulica i ryzyko
Ciemna Strefa - żadne dicho, lamusy dupa cicho
Samo życie, cały czas, w parze z tą muzyką
Nie pierdol, że nie, prawda kłamcę w oczy razi
Niczym wrzątek parzy, spróbuj to zajarzyć
Możesz kurwa się obrazić, a i tak nawinę swoje
Hardcore'owy rap, RPK - za tym stoję murem
I w ogóle, zwroty hurtem jeszcze splatam
Całe życie w tych klimatach, dymem przesiąknięta chata
Rymem to, co myślę splatam, twoją głowę oplatam
Jak wąż boa wciąż w betonowej dżungli latam
[Zwrotka 3: Rogal DDL]
Twarde dragi, młode cipki, kubeł wódy
Zrolowane stówy, przez nie widać nocne kluby
(ta) go-go dupy, spite jak ta lala
ładnie kurwa tańczysz, pewnie lepiej opierdalasz
Ona plastikowa cała, ty weź stemperuj gula
Zamiast kurwy liczyć w tracku, policz te zdjęte z chuja
Ten rap się rozbujał, wścieklizna, turbulencje
Z szyderców loży sram w komercję, palę tęczę
Kiedyś serce jej oddałem, w pakiecie razem z prawdą
Rozmową, zrozumieniem, z szacunkiem - nie warto
(Tfu!) Myślisz, że mnie boli jeszcze?
Tamtą klęskę jakoś cześciej widzę dzisiaj permanentnie
A twe ziomy i pretensje, spekulacje, przykre stany
No bo wieszasz na kimś psy, jak się kurwa z nim nie znamy
Gałgany, koczkodany, szukasz igły w stogu siana?
Raz - wytrzeźwiej, boś pijana
Dwa - uświadom, że to blamaż
Od wieczora do rana rap nakurwia z głośnika
La dolce vita, może zajechać ci sznyta
I siada psychika, zgrzyty, fakty, mity
Nimfomanki, kłody, mamuśki, lolity
Nie wariuj dla cipy, kici kici, taś - taś
Zdejmij z głowy problem, po co martwić się na zaś?
Łaś się teraz kurwa, do mnie suko
Bo niepewne jutro, więc jebać to, trudno
[Zwrotka 4: ATR]
Światła miasta, niejedna chciała zabłysnąć jak gwiazda
Niejeden szasta hajsem, nie mówi 'basta'
Twarda jazda, od początku do końca
Wystawiają swoje dupy, czy znajdzie się odbiorca?
Forsa, forsa, forsa, czas zarobić coś
Mimo tego idzie wszystko w nos, tylko w noc
Koks, wóda, roztwór przesądzony, ulicy szpony
Człowiek bardziej pogrążony, otoczony, otumaniony przez to prawo
Sądzony w miejscu zwanym oskarżonych ławą
Dobrą zabawą nie zakończy się film
Główną rolę grasz w nim, chcesz - to dalej płyń
Później nie wiń nikogo, jaką poszedłeś drogą
Kasyna, potem kurwy, a następnie srogo
Niepodrabialne logo, Ciemna Strefa na odsłuchach
Najpierw rzuć ją na kolana, a na końcu ją ruchaj
Nie chcesz - nie słuchaj, nie chcesz - nie ufaj mi
Odnalazłem klucz, teraz otwieram drzwi
Dziwki, Dragi, Lasery, nie obejdzie się bez krwi
Jedzie erka na sygnale, a za nią jadą psy
Ty w tym syfie tkwisz, no bo wpadłeś po uszy
Gówno z tego zostało, mało co cię już ruszy
Piątek szybko się zbliża, palnik suszy się i suszy
To jest ten styl, ty nie próbuj go zagłuszyć
[Zwrotka 5: Kiszło]
Góra - dół, góra - dół, zapierdalasz na zmianę
Wyszedł znów wielki chuj z tego, co było w planie
Najlpierw liter na dwóch, potem płytę na pół
Kryzys, balet, że w ciul, życie jest przejebane
Ty się budzisz nad ranem, zgięty w pół na kolanie
Kibel znów zarzygałeś, znowu nieodebrane
Byłeś znów zimnym draniem, kłamstwo na poczekanie
Kac - morderca i baba z rana ryją ci banię
Nie wiesz, co robić dalej, z góry w dół się staczałeś
Tej nocy z gentelmena stałeś się znowu chamem
Balety zakrapiane, to moralniak nad ranem
To proste jak jebanie, jak w pacierzu 'amen'
Twoje oczy - kryształy, dzisiaj nic nie pospały
Węgorz duszony kartą, na tacy już podany
Co lepiej zrobi z rana, niż twoja ukochana
Seta tak pozwijana, lubisz łupież szatana?
Znów bania u Cygana, więc wariować dziś trzeba
Kocham bardzo tą banię, a Cygana kurwę - jebać
Góra - dół, góra - dół, Dziwki, Dragi, Lasery
Rogal, Bonus, ATR - w domu zostaw maniery
To szczyty i partery jak góra i dół
To na twoich głośnikach napierdalamy znów
Znów się upajamy do nieprzytomności
Bo do szalonych imprez miewamy skłonności [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]