Żyjesz na tej smutnej planecie
Mroczna pustka otula cię do snu
Boga nie ma już w tym wszechświecie
Tylko ciemność panuje tu
Przez tyle wiosen, lat i jesieni
Sądziłaś, iż to cierpienie ma sens
Pozwól, że wyrwę cię z otumanienia
Tam nic już nie ma, oprócz dalszych klęsk
Każdego szkoda
Ale cóż zrobić
Albo się zabić
Lub nie urodzić
Kotwiczyłaś się na błahych sprawach
Naród, rodzina, macierzyństwa zew
By odpędzić bezczynność, sublimowałaś
To wszystko na nic, gdy z mózgu płynie krew
Kiedy świat twej iluzji zamienił się w pustkę
I co teras, się pytam, gdy zniknął twój duch?