[Zwrotka 1: Zkibwoy]
Zkibwoy, nigdy nie wciskałem Ci pretensjonalnych bzdur
Zawsze na dystans do miejsca, które nie nazywam tu
Brudne Serca mówią o talentach wyjebanych w błoto
Jak dla mnie za złe słowo należy im się strzał na twarz jak botoks
Nigdy nie chciała mnie żadna wytwórnia - jaki fart
Jeszcze jebłaby mi sodowa wtedy, dziś to tani żart
W bani mam Bema Zoo, state of mind, chociaż nie ma mnie tam
Nieraz chciałbym wrócić, wygrzebać stary skarb
Dziś jestem już za stary, na nowy start
Od Skandali jakoś przestałem się modlić, dobrobyt trwa
Światopogląd są ziomy, co chcieliby z niego zrobić towar, te
Przestań kupować wszystko czym Cię poją z telewizora, teee
Bohemy hipsterów, alternatywne gołodupce
Mężczyzna ma robić swoje, a nie manifastować próżnie
Jakbym był jednym z nich, dałbym wszystko za promo
Minęło pięć lat, Starszy Brat wbija na bojo, co byś ochłonął się
[Zwrotka 2: MŁD]
Starszy Brat
Yo, posłuchaj
Nie obchodzą nas już ciuchy, ani to z czym gonisz, wybacz
Weź, showbiz jest zjebany, showbiz ma synonim dziwka
Rzucam kamień, oto me parcie na szkło
One what? One love! Plus świadomość, że ktoś tu wierzy, wierzy w to
Patrzę z boku na gwiazdę małego formatu
Alter ego rośnie, walczą w oczach mych o martwy status
Dosyć brat już klepania się po plecach
Tam zasad dawno nie ma, co i tym się jarasz dzieciak?
Dokładam starań w wersach tu, byś się ze szczęścia zesrał
Mówiąc "patrz jak naturalnie" ten koleżka gra od serca
Respektuj flow chłopców, którzy dużo klną
Outsider, wczuty są, niezależność, Starszy Brat, piszę po prawdę
Nie znam fejmu, bo kiedy chciałem znać za głupi byłem
Słabą ma wartość dzisiaj, czym oni żyją, ja czym innym żyję
To nie mój target, slogany marne, szpan nie moim bojo
Wciąż się nie boję solo grać przeciwko gnojom wkoło, co
[Zwrotka 3: MŁD]
Nigdy nie mówiłem, że to muzyka, bo żaden z nas nie śpiewa
Żaden z nas nawet nie gra, czymkolwiek jest ta gra teraz
Nie wyciągałem łap po hajsy za rap jak żebrak panu
Bo to since day one moja ucieczka, pierdolona poezja z tytanu
Nie zabiegałem też o fanów, to w kurwę skomplikowane
Kilku ludzi na legalu myśli, że ich nienawidzę ich i psuję branżę
Nie mam pretensji wszakże, to w końcu ich sposób zarobku
Ja wolę destroy, powrót na scenę mordu, jak Adek w Nowym Jorku, ta
Mieszkam i żyję w Warszawie, w sercu niosę Gorzów
Wspieram przyjaciół do grobu, to mój dossier z domu, tak jest
To jedna z różnic między mną a ludźmi, czysty produkt
Jak znasz zasady kto jest kto, rozwiązanie pomnóż
Przez staroszkolny kodeks, osiedla milczą już o nich
Nie chce ich znać showbiz, ani kurwa, świat finansowy
Wzajemność jest tu kluczem do tej chorej symbiozy
Wierzysz w piekło czy Babilon zjadający kolejne dziecko niezauważony?